Dodawanie komentarza

Do tematu: Patent na tanie państwo

Patent na tanie państwo

Witold Filipowicz | 2006-08-08 10:55:07

Opozycja krytykuje władzę, że zamiast realizować deklaracje przedwyborcze o odchudzaniu administracji, mnoży stanowiska. Opozycja nie ma racji. Władza nie tylko realizuje swoje obietnice. Niekiedy nawet jest kontynuatorem programu oszczędnościowego władzy poprzedniej. Nawet wykonawców tamtej władzy, władza obecna zatrudnia w tym celu nadal, jako doświadczonych w tej dziedzinie fachowców. Premiując ich też od czasu do czasu. Władza się tym nie przechwala, bo władza jest skromna z natury rzeczy. A opozycja i dziennikarze tę skromność wykorzystują i też udają, że władza nie ma żadnych sukcesów programu taniego państwa.

Upiorna ustawa o służbie cywilnej i konkursach na stanowiska dyrektorów, jako wysoce szkodliwa, doczekała się wreszcie zdecydowanego przeciwdziałania. To samo z ustawą o konkursach na kierowników, znaczy prezesów, centralnych urzędów administracji rządowej. Wkrótce przestaną te przepisy obowiązywać i RP odetchnie z ulgą, dostając zielone światło dla budowania struktur słusznych i właściwych.

Każdy taki konkurs, to nie tylko potencjalne niebezpieczeństwo objęcia wyższych stanowisk przez jednostki przypadkowe i nieodpowiedzialne. To również groźba napływu do struktur administracji elementu spoza niej, co oznacza, ni mniej ni więcej, rozrost biurokracji. Te oczywiste zagrożenia dostrzegła już znacznie wcześniej ekipa premiera Millera, co poskutkowało – w interesie państwa, oczywiście – podjęciem zdecydowanych kroków naprawczych.

Nie wiadomo, czy sposób na tanie państwo wymyślił sam premier Miller, czy też może był to autorski projekt niektórych szefów urzędów, których obsadzono na stanowiskach w tamtym czasie. Trudno też ocenić oryginalność pomysłu odchudzania administracji w odniesieniu do konkretnych urzędów. W corocznych sprawozdaniach szef S.C. monotonnie w kółko powtarza to samo – czyste, rzetelne i konkurencyjne obsadzanie stanowisk w korpusie służby cywilnej – wszystkich stanowisk – generalnie ma się dobrze.
No, to popatrzmy na konkretnym przykładzie.

Kiedy w 2002 roku, z nadania ówczesnej władzy, Alicja Adamczak objęła stanowisko prezesa Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej Polskiej, podjęła trudne wyzwanie wdrażania programu ograniczania rozmiaru administracji państwowej. Jak wiele pomysłów prostych, okazał się on na tyle genialny, że nawet obecna ekipa go docenia, a nawet wynagradza. Niewykluczone, że stał się on inspiracją dla projektów ustaw likwidujących w praktyce wszelkie konkursy na stanowiska kierownicze.

Prostota pomysłu polega na tym, że szef S.C. wysyła do prezes Alicji Adamczak projekty ogłoszeń o konkursach na konkretne stanowiska w UP RP, a prezes albo je wyrzuca do śmieci, albo przeprowadzony jest konkurs z finałem założonym z góry. Czasem następują drobne potknięcia, ale szybko dają się naprawić. Jak takie konkursy wyglądają od wewnątrz, opisywano już wielokrotnie. Na ogół albo wygrywał p.o. z urzędu, albo się konkurs unieważniało i po bólu. Metoda równie prosta i też wpisująca się doskonale w program taniego państwa.

W przypadku Urzędu Patentowego RP, takich stanowisk dyrektorów jest co najmniej pięć. O innych stanowiskach, które z Kierowników Zespołów, po zagadkowej zmianie statutu w 2004 roku, nagle się przemianowały na stanowiska dyrektorów departamentów, przy innej okazji. Syndrom „lub czasopisma” zdaje się tu ożywać.

W publikowanych wcześniej artykułach o pląsach pani prezes wokół stanowisk dyrektorów w UP RP pisano już wcześniej. W tym o stanowisku dyrektora Biura Dyrektora Generalnego ze Sławomirem Waszczyńskim w roli głównej i o stanowisku dyrektora Biura Administracyjno-Gospodarczego z odwiecznym p.o. dyrektora tego Biura, Witoldem Adamusem, jednocześnie naczelnikiem wydziału w UP RP.

W związku z tym drugim stanowiskiem trwa właśnie proces w sądzie pracy, gdzie powództwo wytoczył jeden z dyrektorów, który został – jak stwierdził sąd I instancji w wyroku z 28 lutego 2006 r. – usunięty w sposób bezprawny ze stanowiska objętego w wyniku wygranego konkursu. Ten właśnie proces stał się zaczątkiem głębszego zainteresowania wieloma osobami i stanowiskami dyrektorów i to nie tylko w UP RP.

Tu jednak pozostaniemy przy tym właśnie urzędzie i programie tanie państwo, wdrożonego przez reprezentantów poprzedniej ekipy. Ponieważ za konkursy odpowiada szef S.C., tam należało się zwrócić o informacje odnośnie konkretnych stanowisk i ich historii obsadzania. Z dość obszernego pisma szefa S.C. – S.C.-061-25/06 z dnia 13.06.2006 r. – wynika obraz zwyczajów wprowadzonych przez nową prezes, Alicję Adamczak, po objęciu stanowiska.

1. Dyrektor Generalny Urzędu Patentowego RP

Konkurs z 2000 roku, czyli przed zmianą opcji politycznej, przebiegł nad wyraz nudnie, choć z zaskakującym finałem, bo wygrała osoba z zewnątrz, która objęła stanowisko i – jak wynika z pisma – piastowała je do końca 2003 roku. Ta informacja może być kluczową dla toczącej się rozprawy w sądzie pracy, o czym wyżej, ale to taki sygnał na przyszłość.

Kolejny konkurs, ogłoszony w kwietniu 2004 roku, czyli pod rządami prezes Alicji Adamczak, już nie był taki standardowy. Wskazana najlepsza kandydatka na stanowisko nie uzyskała akceptacji pani prezes i tym samym konkurs zakończył się niczym. Władzę dzierżył więc nadal Cezary Pyl, który – podobno – został wcześniej ustanowiony przez poprzedniego dyrektora generalnego zastępującym, czyli funkcją wymienioną wprost w ustawie i obsadzaną wedle konkretnych przepisów prawa. Użyte tu określenie „podobno” nie jest przypadkowe i odegrać może jeszcze swoją rolę w sądzie pracy w II instancji.

Następny konkurs – K/258/04 – ogłoszony w sierpniu 2005 roku zakończył się w marcu 2006 roku - bez rozstrzygnięcia. Jedyny kandydat nie został w ogóle dopuszczony do udziału.

W maju tego roku zarejestrowano kolejny konkurs na to stanowisko – K/134/06 – a jak on będzie przebiegał i czym się zakończy, zobaczymy. Póki co, od początku 2004 roku, Cezary Pyl występuje jako zastępujący dyrektora generalnego, czyli w praktyce jako dyrektor generalny. Przy czym udział w tych konkursach ogranicza do roli członka zespołów konkursowych, sam zaś jako kandydat nie występuje.

2. Dyrektor Gabinetu Prezesa Urzędu Patentowego RP

Konkurs – K/32/05 – zarejestrowano w styczniu 2005 r. Dlaczego dopiero wówczas, skoro stanowisko to było obsadzone znacznie wcześniej, co najmniej od początku roku 2004, przez tę samą osobę, bez konkursu, nie wiadomo. Pismo szefa S.C. z tamtego okresu, w sprawie uzgodnienia warunków przeprowadzenia konkursu do dziś pozostało bez odpowiedzi. Tak więc około co najmniej 3 lat na stanowisku pozostaje osoba z nadania, a nie z konkursu, bo prezes UP RP nie wykonuje ustawowych obowiązków.

3. Dyrektor Biura Dyrektora Generalnego Urzędu Patentowego RP

Od stycznia 2004 roku szef S.C. trzykrotnie słał pisma, w tym ponaglające, o ustalenie warunków przeprowadzenia konkursu. Bezskutecznie. Ostatnie pismo ze stycznia 2005 roku do dziś nie doczekało się odpowiedzi ze strony prezes UP RP.

Niemniej, od 1 listopada 2004 roku, po dwóch dniach od chwili zatrudnienia w urzędzie Sławomira Waszczyńskiego, jako głównego specjalisty, został on awansowany na p.o. dyrektora Biura i trwa to do dziś. Szerzej o tym w artykułach „Zamglona przejrzystość władzy”, „My czyści, my przejrzyści” oraz „Narodowy Kuferek Fachowców” ( wszystkie wymienione artykuły dostępne są w Internecie po wpisaniu tytułu w wyszukiwarkę).

4. Dyrektor Biura Administracyjno-Gospodarczego Urzędu Patentowego RP

Częściowo opisano historię tego stanowiska w artykule „Dyrektora na chwilę przyjmę”. Jednakże w trakcie wspomnianej rozprawy przed sądem pracy pojawiać się zaczęły kolejne aspekty związane z tym stanowiskiem.

By nie rozwlekać nadmiernie, historie tę można streścić następująco. Począwszy wszakże od konkursu z marca 2001 roku – K/152/00. Przystąpił już wówczas do niego naczelnik wydziału w UP RP, Witold Adamus, pełniący jednocześnie obowiązki dyrektora tegoż Biura. Ale konkurs wygrał ktoś inny, z kim zawarto umowę o pracę na czas określony jednego roku. W połowie 2002 roku prezesem UP RP została Alicja Adamczak i pod koniec 2002 roku nie przedłużyła tej umowy. Wygrany musiał odejść, a na stanowisko p.o. dyrektora powrócił Witold Adamus.

W październiku 2003 roku odbył się kolejny konkurs – K/28/03 – który zakończył się bez wskazania zwycięzcy. Szczegółów tego konkursu na razie jeszcze nie ustalono, a są o tyle tajemnicze, że Cezary Pyl, przed sądem pracy w obecnie toczącej się sprawie, nie był w stanie sobie przypomnieć, czy Witold Adamus przystępował do tego drugiego konkursu. Mimo, że sam Cezary Pyl, choć również z trudnościami, przypomniał sobie, iż brał udział w zespole konkursowym. Ściślej, co jest w protokole z lutego 2006 roku, nie tyle sobie przypomniał, co wyraził przypuszczenie, że był w składzie zespołu konkursowego z racji pełnionej funkcji.

No, jeśli ktoś w odniesieniu do własnej osoby przejawia tak daleko idące zaniki pamięci, to nie dziwi, że nie jest w stanie pamiętać, co w tym czasie czynił jego kolega z urzędu. A kolega z urzędu, po tym tajemniczym konkursie, tradycyjnie już zakotwiczył na stanowisku p.o. dyrektora. Na marginesie zaś można wyrazić pewnego rodzaju ubolewanie wobec Cezarego Pyla, bowiem tak prezentowana przed sądem wydolność intelektualna, bądź co bądź, dyrektora generalnego urzędu, musi sprawiać spore kłopoty w wykonywaniu poważnych, wymagających m.in. doskonałej pamięci obowiązków.

Kolejny konkurs – K/671/03 – odbył się na przestrzeni kwiecień-sierpień 2004 roku i w tym konkursie p.o. Witold Adamus brał udział z całą pewnością. Tyle, że odpadł już po pierwszym etapie. Natomiast zwycięzcy, po wielu perypetiach, Cezary Pyl zaproponował umowę na czas określony na okres…3 miesięcy. Niby celem sprawdzenia, co sam stwierdził pisemnie, przydatności kandydata zwycięzcy. Prawem kaduka uzurpował sobie uprawnienie do weryfikacji rozstrzygnięcia komisji. Co zresztą okazało się zwykłym kłamstwem, bowiem bez żadnych powodów merytorycznych kierownictwo UP RP odmówiło przedłużenia umowy. Od stycznia 2005 roku na stanowisku dyrektora zasiada kontynuator tradycji urzędu, Witold Adamus, rzecz jasna jako p.o.

Sąd pracy I instancji, z powództwa tak potraktowanego dyrektora z konkursu, orzekł prawomocnym wyrokiem, że kierownictwo UP RP dopuściło się naruszenia zasad współżycia społecznego, działało z rozmysłem w sposób mający na celu omijanie przepisów prawa i na tej podstawie zasądził odszkodowanie oraz pokrycie kosztów procesów przez UP RP, a także wypłatę wynagrodzenia dla pełnomocnika powoda.

W sumie kierownictwo Urzędu Patentowego RP, z prezes Alicją Adamczak na czele, naraziło Skarb Państwa na stratę około 15 tysięcy złotych. O kosztach społecznych lepiej już nie wspominać.

Zapłaci za to, rzecz jasna, podatnik, więc wszyscy się cieszą. Urzędnicy, bo mogą hasać swobodnie i do woli za państwowy grosz, a podatnik dlatego, że nie wie, iż tę urzędniczą frywolność finansuje ze swojej kieszeni.
Niewykluczone, że w II instancji może być znacznie ciekawiej, szczególnie w świetle nowo poznawanych faktów i okoliczności.

5. Dyrektor Biura Finansowo-Budżetowego Urzędu Patentowego RP

Wedle szefa S.C. w strukturze organizacyjnej UP RP nie ma takiego stanowiska. Skąd czerpie tę wiedzę, odpowiadający w imieniu szefa S.C., naczelnik Wydziału Publikacji i Promocji, Wojciech Zawadzki, trudno dociec. We wspomnianym, tajemniczo zmienionym przez prezes Alicję Adamczak statucie, takie stanowisko jest. Inna sprawa, że wewnętrzna spójność statutu, jako aktu prawnego, jest równie zagadkowa jak jego powstanie. Do tej historii jeszcze powrócimy wkrótce. Zwłaszcza, że wiedzę o treści nowego statutu szef S.C. posiada z całą pewnością.

Czy w tej tajemniczości chodzi może o to, że funkcję dyrektora pełni od lat osoba bez wyższego wykształcenia? A zatem bez szans na udział w jakimkolwiek konkursie?
Być może tu tkwi jeden z powodów przedziwnej konstrukcji zmienionego przez premiera Belkę statutu UP RP?

Jak więc z powyższych przykładów widać, program taniego państwa zaczęła wdrażać w życie już ekipa premiera Millera, kontynuowana przez premiera Belkę. Nie dziwi teraz, że obecna władza nie chwali się sukcesami w ograniczaniu liczebności administracji. W końcu można byłoby władzy obecnej postawić zarzut naruszenia praw autorskich władzy poprzedniej za podpisywanie się pod cudzymi sukcesami.

Od 17 sierpnia 2005 roku obowiązują znowelizowane przepisy ustawy o służbie cywilnej. Na mocy tych przepisów, obsadzenie stanowisk dyrektorów na zasadzie p.o. możliwe jest w wyjątkowych wypadkach i na okres 6 miesięcy. W jeszcze bardziej wyjątkowych wypadkach można ten okres przedłużyć o 3 miesiące, ale tylko raz.

Wynika stąd, że od połowy maja tego roku prezes UP RP, Alicja Adamczak, utrzymuje swoje stadko fachowców na stanowiskach dyrektorów w sposób nielegalny. Wyjątkowość sytuacji jest zaś w Urzędzie Patentowym RP stanem permanentnym i ciągnie się od lat 3, czyli od zmiany stanowiska prezesa. No cóż, trzeba wybierać, albo działania zgodne z prawem, albo program tanie państwo. Decyzje zawsze są trudne. Ale podjęte właściwe przynoszą niewątpliwe korzyści i to wszystkim wokół, może z małymi wyjątkami. Chyba, że za tymi desperackim ucieczkami od konkurencyjnego obsadzania stanowisk kierowniczych i eliminowania „obcych”, choćby z ewidentnym łamaniem prawa, kryją się jeszcze jakieś inne powody?

Ponieważ władza obecna jest i prawa, i sprawiedliwa, więc nie może sobie pozwolić na choćby zwykłą nieprzyzwoitość, podpinając się pod cudze pomysły. Niemniej władza docenia fachowców, bez znaczenia, z jakiej opcji politycznej pochodzą. Jeśli działają zgodnie z intencjami władzy – czyli z interesem państwa, jak należy to chyba odczytywać, ochoczo takich fachowców nawet wynagradza. Każda pomoc z każdej strony w niszczeniu układów, sztandarowego hasła władzy, jest bezcenna.

W tym przypadku zasądzone odszkodowanie za bezprawne działania funkcjonariuszy publicznych, czyli zawinione przez nich i celowo prowadzone, wypłaci w konsekwencji podatnik.

Natomiast w uznaniu zasług na polu programu taniego państwa, dla prezes Alicji Adamczak, obecny minister gospodarki, Grzegorz Woźniak, sprawnie zorganizował konkurs na to stanowisko, a premier Marcinkiewicz na początku lipca na stanowisko powołał. Szczegółowiej o konkursie i równoległych zdarzeniach oraz postawach najwyższych władz RP, już wkrótce.

Gdyby więc opozycja i niesforni dziennikarze mieli choć krztę rzetelności i obiektywizmu, to nie zatajaliby ewidentnych sukcesów władzy, wprowadzając w błąd opinię publiczną opowieściami o rozbuchanej biurokracji.

A tak, są po prostu złośliwi i robią wbrew władzy, szkalując władzę bez umiaru, choć władza każdemu idzie na rękę jak tylko może, byleby władzy pomagać w rozbijaniu układów.

A może raczej w ich modyfikacji, ale to semantyka.


Mikrosłuchawka
+ Dodaj komentarz

Komentarze (11):

polecam do odsluchania audycje

...
~!!! 2006-08-13 04:08:29


wiecie co najwazniejsze to [1]

...
~trzymajmy sie! 2006-08-09 13:27:30


Parę lat temu będąc w Genewie [2]

...
~....... 2006-08-08 21:34:00


Co tanie to drogie [1]

...
~Janusz 2006-08-08 15:11:26


trzeba pamietac o prawach

...
~P.W. 2006-08-08 13:42:12


najlepsza strona o niesamowity [1]

...
~polecam!! 2006-08-08 13:38:43





Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę