CBA

Sejm przygniatającą większością głosów skierował wczoraj do prac w komisjach projekt ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, oddalając tym samym wniosek SLD o odrzucenie ustawy po pierwszym czytaniu.

O odrzucenie projektu ustawy powołującej Centralne Biuro Antykorupcyjne wnioskował klub SLD podczas czwartkowej debaty w parlamencie. Zdaniem "tamtejszych" polityków, CBA będzie instytucją upolitycznioną i podporządkowaną interesom PiS. Wczoraj Ryszard Kalisz powtórzył, że jego klub jest gotów poprzeć projekt ustawy tylko i wyłącznie w przypadku, gdy zmieniony zostanie sposób powoływania przewodniczącego CBA. SLD chciało, by szefa CBA desygnowało specjalne Kolegium, o jego nominacji decydował Sejm, zaś sama instytucja miałaby mieć tylko uprawnienia kontrolne (przyglądać się...).

W jedynej słusznej gazecie czytamy dziś:
"CBA - zgodnie z projektem - zajmie się zbieraniem danych dotyczących najbardziej osobistych spraw:
+ pochodzenia rasowego i etnicznego;
+ poglądów politycznych;
+ przekonań religijnych lub filozoficznych;
+ wyznania;
+ przynależności partyjnej lub związkowej;
+ stanu zdrowia;
+ nałogów;
+ życia seksualnego." - zabrakło tylko informacji o problemach natury fizjologicznej (częstość odwiedzania toalety), ale o tym już nie napisano, albowiem spadłaby gwałtownie wiarygodność gazety, która podobno istnieje.

Według projektu rządowego, CBA ma być nową służbą specjalną państwa, ma tropić korupcję, m.in. w instytucjach publicznych i samorządzie terytorialnym, zwalczać przestępstwa godzące w interesy ekonomiczne państwa. Będzie też sprawdzać oświadczenia majątkowe osób publicznych. CBA ma podlegać premierowi. Pierwszym szefem zostanie obecny sekretarz stanu w kancelarii premiera i pełnomocnik rządu Mariusz Kamiński. CBA ma liczyć około 500 osób. Biuro przejmie część kompetencji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Budżet na 2006 rok ma wynieść 70 mln zł.

Czy działalność CBA pomoże zwalczać korupcję? Po co nam CBA? Czy są może inne, tańsze metody jej ograniczania? O tym już wkrótce.