Dodawanie komentarza

Do tematu: Bieda pod gruzami

Bieda pod gruzami

BEATA KRZEMIŃSKA: Nowości | 2004-01-30 06:05:44

Bracia Sławomir i Józef S. mieli szczęście, że przeżyli. We wtorek w miejscowości Storlus pod Chełmnem, spadła na nich ceglana ściana i część dachu olbrzymiej chlewni.

Mężczyźni, mimo poważnych obrażeń, przeżyli. Obaj twierdzą, że poszli tam ratować innych. Do zamiaru kradzieży metalowych elementów żaden z nich się nie przyznaje, choć powszechnie wiadomo, że wieczorami i nocą do opuszczonych budynków po dawnych PGR-ach tylko w takim celu przemykają okoliczni mieszkańcy. Spora ich część została już ukarana przed kolegium lub ma wyroki za kradzieże i dewastację.

Gdyby specjaliści od wyszukiwania odpowiednich miejsc do kręcenia filmów wojennych przyjechali do Storlusa, małej miejscowości w powiecie chełmińskim, byliby... zachwyceni. To co w zaledwie dwa lata stało się z zabudowaniami po państwowym gospodarstwie rolnym nadaje się idealnie do scenografii takich filmów. Zawalone częściowo obie chlewnie, w pozostałych budynkach brak okien, drzwi i prawie wszystkich metalowych elementów. Krajobraz jak po ataku bombowym.

To zrobili ludzie

Obory, magazyny, waga i budynek administracyjny obecny wygląd "zawdzięczają" kradzieżom i dewastacjom, jakich dopuszczają się okoliczni złodzieje. Kilku z nich zostało już ukaranych.

Pół roku temu prawie doszło do tragedii. Dwóch mężczyzn w trakcie wyrywania z muru metalowych elementów ogrodzenia dla świń doprowadziło do zawalenia się ściany mniejszej z dwóch chlewni. Złodziejom nic się nie stało, ale właściciel budynku - spółka Zegart Farms, która dzierżawi budynki po dawnych PGR-ach oszacowała straty na prawie 15 tysięcy złotych.
Nie lekceważy się ostrzeżeń
- We wtorek wieczorem otrzymaliśmy informację, że zawaliła się chlewnia w Storlusie - mówi Agnieszka Sobieralska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Chełmnie. - Przybyłe na miejsce ekipy policji i straży pożarnej wydobyły spod gruzów ciężko rannych dwóch mężczyzn. Obaj zostali przewiezieni do szpitala. Policja zabezpieczyła ślady, przesłuchała świadków i teraz prowadzimy odchodzenie w sprawie okoliczności wypadku.
Mężczyźni to bracia. Starszy Józef 42-letni ma połamane żebra, wstrząśnienie mózgu i stłuczenie klatki piersiowej. Młodszy od niego o dwa lata Sławomir jest po amputacji kciuka, ma wstrząśnienie mózgu i połamaną w kilku miejscach nogę. Z braćmi był też ich 40-letni kuzyn Dariusz. Jemu nic się nie stało.
Policja ustaliła, że trzej mężczyźni pojawili się w budynku w celu dokonania kradzieży. Inaczej twierdzą ich krewni i próbują z ich zrobić niewinne ofiary katastrofy budowlanej.
On tylko ratował
- To się musiało stać, bo te budynki to ruina i ostrzeżeń nie ma - twierdzi Małgorzata S, żona młodszego z braci. - Mój Sławek tam poszedł brata ratować, on nie kradł. Zdenerwowana jestem, bo całą noc nie spałam, tabletki na uspokojenie dostałam, a dziś rano już w szpitalu byłam. Mąż okropnie wygląda, poranioną ma całą głowę i twarz. Latarka, którą miał przy sobie, cała jest i nawet działa. Tych z Zegart Farmsu będę skarżyć, bo mąż zdrowia może nie odzyskać i pół roku w szpitalu ma leżeć. Co ja z czwórką dzieci sama zrobię?
Inni mieszkańcy, którzy jednak wolą nie podawać swoich nazwisk, bo rodzina braci jest spora i lepiej z nimi nie zadzierać, są pewni oni poszli do chlewni kraść.
- Tutaj wielu kradnie i nikt się z tym nie kryje - twierdzi młoda kobieta. - Jest takie powiedzenie: "Jak coś nieprzybite lub nieprzyszyte to w Strolusie na pewno ukradną". Wstyd mi, ale tak jest.
Jak po wojnie
Jan Ciupak, pracownik spółki Zegart Farms w Zegartowicach w ogrzewanym ciągniku dzień po wypadku pilnuje gruzowiska zabezpieczonego przez policję i strażaków. Też jest zdumiony skalą dewastacji budynków w Storlusie.
- W tych oborach jeszcze trzy lata temu świnie były hodowane - mówi Ciupak. - A teraz to jak po wojnie wszystko wygląda. Kradną wszystko, przy okazji budynek uszkadzają i tak się to kończy.
Policja często zagląda do Storlusa. Kradzieże w dawnej bazie PGR zdarzają się systematycznie. Jesienią złapano czterech mieszkańców tej miejscowości na kradzieży desek. Dwóch otrzymało wyroki, pozostali odpowiadali przed Sądem Grodzkim.
- Brak perspektyw i bieda to sprawia, że do takich rzeczy dochodzi - twierdzi Anna B. ze Storlusa. - Dlatego ludzie dla kawałka metalu, czy deski życie narażają. Co jednak robić, kiedy u nas nawet młodzież po studiach pracy znaleźć nie może. To oczywiście kradzieży nie usprawiedliwia, ale wszędzie kradną. U nas robią to częściej i wszystko co tylko można.


Mikrosłuchawka
+ Dodaj komentarz

Komentarze (0):




Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę