Dodawanie komentarza

Do tematu: Ostatnie godziny polskich przetwórni

Ostatnie godziny polskich przetwórni

Beata Andrzejewska | 2004-01-26 00:48:49

Około tysiąca zakładów mięsnych, zatrudniających prawie 10 tys. osób, będzie musiało wstrzymać produkcję po integracji z UE, czyli 1 maja br. To samo czeka ok. 40 zakładów mleczarskich.

Takie są ostrożne szacunki ministerstwa rolnictwa. W opinii sejmowej opozycji, są one zaniżone, a w grę może wchodzić nawet 200 mleczarni i 1,5 tys. przetwórni mięsa. Jakby tego było mało, główny lekarz weterynarii przyznał, że z kilkumiesięcznymi opóźnieniami w wydawaniu certyfikatów zgodności z normami UE powinny się liczyć nawet te podmioty, które je spełniły. Zdaniem opozycji, potwierdza to uzasadnione przypuszczenia, iż Brukseli chodzi o coś więcej niż egzekwowanie często "księżycowych" norm fitosanitarnych. - To strach przed konkurencją - wskazują.
Piotr Kołodziej, główny lekarz weterynarii, uspokaja, że unijni inspektorzy nie mają żadnej mocy sprawczej typu natychmiastowa decyzja "zamykamy". - Nie jest to novum, a kolejna już inspekcja - twierdzi. Innego zdania jest część sejmowej opozycji. - Nie można pozwolić, aby urzędnicy UE decydowali o tym, który polski zakład ma funkcjonować, a który nie - mówi Piotr Krutul (LPR) z sejmowej komisji rolnictwa. Parlamentarzyści zwracają uwagę na negatywne konsekwencje dla polskich przetwórców wynikające z braku ustawy o warunkach weterynaryjnych, które powinny spełniać zakłady i gospodarstwa rolne. Dokument jest ciągle przedmiotem prac sejmowej podkomisji.

- Dopiero ta ustawa do końca określi wymogi, które dany zakład i gospodarstwo będą musiały spełniać. Warto wspomnieć o monstrualnej liczbie 15 tys. stron załączników do tej ustawy i ok. 40 rozporządzeniach ministra rolnictwa. Podejrzewam, że ustawa wejdzie w życie w okolicach kwietnia, a zakłady i rolnicy będą mieli miesiąc, by sprostać warunkom wymyślonym nie przez Polaków. Polskie ministerstwo rolnictwa wciąż nie może powiedzieć ostatecznie, jakie są wymogi w stosunku np. do zakładów przetwórczych. Konsultacje na linii Bruksela - Warszawa nie istnieją. Przedstawiciele resortu jeżdżą do Brukseli, akceptują wszystkie unijne uwagi i przedkładają je w formie autopoprawek rządu - wskazuje Krutul. Wyniki kontroli inspektorów UE mają zostać przedstawione w formie protokołu, stanowiącego podstawę do dyskusji o tym, co Polska ma jeszcze do zrobienia.
Unijna klasyfikacja przewiduje dla polskich firm przetwórstwa spożywczego cztery kategorie: A, B1, B2 i C. Grupa A obejmuje firmy mogące eksportować do Unii, B1 - te, które są przygotowane do wdrożenia norm jeszcze przed akcesją, zakłady z grupy B2 dostaną na dostosowanie sanitarno-weterynaryjne okresy przejściowe do 2007 r. W tym czasie pozostaną bez prawa działania na rynku UE. Na razie tylko ok. 170 na ponad 3,5 tys. zakładów mięsnych i 60 na 405 mleczarń ma prawo eksportu do krajów UE.

Istnieje jeszcze kategoria C - zakładów, które według UE nie spełniają podstawowych standardów unijnych. Po akcesji nie będą one mogły funkcjonować na rynku UE, lecz po spełnieniu wymagań ministra rolnictwa będą mogły produkować wyłącznie na rynek polski.
Zdaniem głównego lekarza weterynarii, przytaczanie liczby zakładów w poszczególnych kategoriach jest niecelowe, gdyż dane te bardzo szybko się zmieniają. Wiceminister rolnictwa Józef Pilarczyk potwierdził, że blisko tysiąc zakładów mięsnych zatrudniających ok. 10 tys. pracowników będzie musiało wstrzymać sprzedaż. Prawdopodobnie to samo czeka ok. 40 zakładów mlecznych.

- Nie ulega wątpliwości - ok. 200 mleczarni będzie musiało polec, realna jest liczba ponad 1,5 tys. przetwórni mięsa - prostował te dane Krutul. Kołodziej nie chciał komentować słów Krutula, argumentując, że nikt nie jest w stanie podać, ile zakładów będzie zamkniętych, a ile będzie działało, choć przecież obecne dane powinny być podstawą do takich prognoz. Jacek Leonkiewicz, radca prawny głównego lekarza weterynarii, zajmujący się kwestią dostosowań polskiego przetwórstwa do unijnych standardów, podkreśla, że liczba ponad tysiąca zakładów, które miałyby upaść, jest "przesadzona".

Poseł Krutul wskazuje, że likwidacja przetwórni dotknie także gospodarstwa rolne. Po co w ogóle kwoty mleczne, jeśli nie będzie mleczarni, która kupi mleko? Z taką sytuacją możemy mieć do czynienia na południu Polski, gdzie padnie wiele małych mleczarni. Dotyczy to setek gospodarstw rolnych.
Inspektorat Weterynaryjny utrzymuje, że w przypadku zakładów o małych zdolnościach mamy do czynienia z minimalnymi wymaganiami. - Większość zakładów już spełnia te wymogi. Mogą być jakieś problemy z umywalkami, szafkami, co nie ma bezpośredniego wpływu na zdrowie, a zaliczane jest do problemów strukturalnych - powiedział Kołodziej. Oby nie dochodziło do sytuacji, że to umywalka przeważy o losie danej przetwórni. Gdyby zakłady te były pozbawione wody, nie mogłyby dziś produkować. - Nie są to uchybienia natury bezpieczeństwa żywności, bo wtedy zakład nie mógłby obecnie pracować, a uchybienia natury strukturalnej - ubytki w posadzkach, sufitach - tłumaczył Kołodziej.

Sejmowa opozycja wskazuje na syndrom zrażenia rolników do lekarzy weterynarii, którzy czasem prezentują ochoczą nadgorliwość w wytykaniu często przedziwnych "braków". - Choć nie jest to zasadą. Są też uczciwi i dobrzy weterynarze - wskazywał Krutul.
Część zakładów z grupy C doszła do wniosku, że mogą i chcą inwestować. - Zainteresowani jesteśmy, by zakłady kategorii C o dużych zdolnościach produkcyjnych, zakłady przemysłowe, czyli te, które mają spełnić maksymalne wymagania, też dostały okresy przejściowe. Przygotowujemy się do przesłania do Brukseli listy zakładów, które są tym okresem zainteresowane. Są zakłady z grupy C, które "rzutem na taśmę" zaczęły inwestować, mają ponad 70-80 proc. prac wykonanych, mają kredyty, co stanowi gwarancje, że posiadając okres przejściowy, przetwórnie zrealizują wszystkie normy - poinformował Kołodziej.

Pytanie: na ile pozytywnie do tej prośby ustosunkuje się Bruksela. Przetwórcy nie podzielają optymizmu Kołodzieja. Nie ma się co dziwić, że producenci nie wierzą w dobrą wolę UE. Bruksela stawia przed polskim przetwórcą wyśrubowane okresy na "dostosowania". Inne normy obowiązują Brukselę.

Kołodziej potwierdził występowanie sporych opóźnień w wydawaniu certyfikatów zgodności z normami UE przetwórniom, które spełniły wszystkie unijne wymogi. - Nie powiem dokładnie, czy to były dwa, cztery czy sześć miesięcy. Jest to rzeczywiście dosyć długi okres oczekiwania i jesteśmy tym trochę zaniepokojeni. Wiem, że z politycznego szczebla poszedł do Brukseli list z prośbą o interwencję w tej sprawie - stwierdził główny lekarz weterynarii.

Polscy przetwórcy nie mają czasu. Każdy tydzień zwłoki może powodować utratę płynności finansowej. Według posła Krutula, w jakimś stopniu potwierdza to fikcję, którą karmi nas Bruksela, że chodzi przede wszystkim o spełnienie wymogów sanitarnych. - Nie ulega wątpliwości - jesteśmy konkurencyjni i dlatego jest taka sytuacja, a nie inna - podsumowuje poseł. Na pytanie: czy jemy zatem niezdrową żywność, Główny Inspektorat Weterynarii dał jednoznaczną odpowiedź: nie. Oczywiście, zawsze można wymyślić kolejny absurdalny przepis, otwierający pole do domysłów o chęci likwidacji polskiej konkurencji.


Mikrosłuchawka
+ Dodaj komentarz

Komentarze (2):

Precz

...
~nell 2004-01-27 03:42:44


przykro

...
~Jacek Twarowski 2004-01-26 09:25:21





Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę