Dodawanie komentarza

Do tematu: 66 rocznica napaści Niemiec na Polskę

66 rocznica napaści Niemiec na Polskę

Jerzy Henryk Dąbrowski, Abingdon, Anglia - ND | 2005-08-31 17:04:42

Latem 1939 roku było już wiadomo, że Niemcy tylko szukają pretekstu, aby napaść na Polskę. Zaczęli robić wiele hałasu o tzw. korytarz i rzekomo złe traktowanie niemieckiej mniejszości, co oczywiście nie było prawdą. Wszyscy w Polsce zaczęli przygotowywać się do wojny.

Ja, jako 13-letni harcerz, pomagałem kopać schrony przeciwlotnicze, a mój starszy brat został komendantem punktu obserwacyjnego na dachu wysokiej kamienicy w Skarżysku-Kamiennej. Wszyscy zostaliśmy wyposażeni w maski przeciwgazowe, bo spodziewano się, że Niemcy będą rzucać bomby z gazem trującym. Zaczęła się mobilizacja wojska.

1 września już o godz. 5.00 rano obudziły nas niemieckie bombowce. Szybko wstaliśmy i zeszliśmy do piwnicy. Później tego ranka znalazłem kawałek bomby, który miał prawie dokładny kształt Polski!

Szóstego dnia wojny, pożegnawszy mamę, razem z ojcem i bratem wsiedliśmy na rowery i dołączyliśmy do grupy około czterdziestu mężczyzn i chłopców, aby razem udać się na wschód Polski. Myśleliśmy, że wkrótce wrócimy z powrotem, bo Anglia i Francja już wtedy dołączyły do wojny.

Gdy dojechaliśmy do Wisły koło Lipska, było już zupełnie jasno. Zjawiły się niemieckie samoloty i zaczęły bombardować most na rzece, przez który mieliśmy przejechać. Szczęśliwie udało nam się przedostać na drugą stronę - kilka sekund zadecydowało, że nie zginęliśmy pod bombami. Odjechawszy kawałek drogi od rzeki, zdecydowaliśmy się trochę przespać, aby odnowić siły na dalszą podróż. W kilka godzin później przyjechaliśmy do Lublina. Noc spędziliśmy w stodole na sianie u jakiegoś życzliwego rolnika. Gdy wstaliśmy, gospodarz nakarmił nas pierwszorzędnym rosołem z kurczaka.
Po sześciu dniach podróży dotarliśmy do Łucka, gdzie zatrzymaliśmy się na noc u ojca brata. Długo rozmawialiśmy o tym, co dzieje się w Polsce, więc dopiero nad ranem poszliśmy spać. Następnego dnia, w środę, 13 września, dojechaliśmy do Wiszenek, gdzie drugi brat ojca - ks. Stanisław Dąbrowski - był proboszczem. Tu skończyliśmy naszą podróż rowerami. W Wiszenkach pomagałem w kościele, służąc do Mszy św. i ubierając ołtarz. W ciągu dnia chodziłem nad Styr, który przepływał przez wioskę, i pomagałem uciekinierom przeprawiać się łódką przez rzekę.
17 września Armia Czerwona przekroczyła granice Polski, aby nas "wyzwolić". Nikt nie wiedział, od czego, chyba od wolności i żywności, abyśmy za bardzo nie utyli! Jakieś pięć dni później sowieckie wojska przemaszerowały przez Wiszenki. Od tej pory polscy żołnierze musieli walczyć z dwoma wrogami. Niektórzy miejscowi Ukraińcy zorganizowali się w oddziały milicji, aby pomagać Armii Czerwonej w utrzymaniu "porządku", spodziewając się, że pomoże im to w ich stosunkach z Sowietami.

Gdy sowieckie wojska przechodziły przez wieś, nikt ich nie witał. Panowała głucha cisza. Rządy okupanta zaczęły się od kradzieży: z kościoła zabrali obrus z ołtarza na prześcieradła i ukradli wiele świec oraz cokolwiek im się podobało. W domach prywatnych oficerowie zabierali kobietom jedwabne nocne koszule, które później ich żony zakładały na zabawy taneczne.

Kilkakrotnie posyłaliśmy nieoficjalną drogą listy do mamusi, która pozostała w Skarżysku-Kamiennej. Pierwszy otrzymała dopiero po kilku miesiącach, jakieś dwa-trzy dni przed zawiadomieniem przez niemiecki Czerwony Krzyż, że kilka dni po naszym wyjeździe z domu wszyscy troje zostaliśmy zabici pod Warszawą. Oczywiście mamusia wiedziała z naszego listu, że to nieprawda. Niemcy tak robili, aby załamać tych, co zostali w domu. Dowiedzieliśmy się o tym po wojnie.

29 czerwca 1940 r., w uroczystość świętych Piotra i Pawła, o godz. 2.00 w nocy na plebanię przyjechała furmanka z sowieckimi żołnierzami. Najpierw powiedzieli, że odtransportują nas do domu w Skarżysku, a później, że pojedziemy tylko w krótką podróż. Jak się okazało, żadne z tych stwierdzeń nie było prawdziwe. W rzeczywistości ta podróż miała ponad 5 tys. kilometrów i prowadziła na Syberię. Zabrali ludzi w różnym wieku, starców mających ponad 90 lat i nowo narodzone dzieci. Wszystkim powiedzieli, abyśmy zapomnieli o nieistniejącej w ich mniemaniu Polsce i urządzili sobie nowe życie tam, dokąd nas wywiozą.


Mikrosłuchawka
+ Dodaj komentarz

Komentarze (2):

Niemiecka napaść [1]

...
~Jurgen 2005-09-01 05:21:03





Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę