Dodawanie komentarza

Do tematu: Upadłość na życzenie Skarbu Państwa

Upadłość na życzenie Skarbu Państwa

Beata Andrzejewska/ND | 2004-01-19 22:43:47

Jeżeli Prokuratura Okręgowa w Warszawie przychyli się do wniosku delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Rzeszowie, możemy niebawem stać się świadkami pierwszej w historii III Rzeczypospolitej decyzji o unieważnieniu prywatyzacji.

Chodzi o łańcucki Polmos. W opinii NIK, Ministerstwo Skarbu Państwa nie zabezpieczyło interesów Skarbu Państwa, a zapisy umowy sprzedaży są niezgodne z prawem. W efekcie zakład utracił płynność finansową, a nowy właściciel, egzotyczna spółka z Anquilli na Karaibach nie interesuje się firmą, przed którą stanęło widmo upadłości.
Już w listopadzie ub.r. radni powiatu łańcuckiego podjęli uchwałę, w której wskazali na podejrzenie tworzenia strat przez nowych właścicieli w celu likwidacji zakładu. Jedynym rozwiązaniem, które zabezpieczy interes Skarbu Państwa i Polmosu, jest unieważnienie umowy. Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedało Polmos wraz z Muzeum Gorzelnictwa, jedynym tego rodzaju w Polsce.

W lipcu 2002 r. Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedało 85 proc. akcji łańcuckiego Polmosu nieznanej firmie Caraibben Distilers Corporation (CDC) z siedzibą w Anquilla, położonej w archipelagu wysp Małe Antyle. W imieniu Skarbu Państwa umowę podpisał Wiesław Kaczmarek (SLD), ówczesny minister skarbu państwa. Kapitał założycielski CDC wyniósł zaledwie 50 tys. USD. Mimo że wcześniej wartość Polmosu wyceniono na 30-58 mln zł, CDC zapłaciło za spółkę śmieszną sumę 14 mln zł. Odnosi się wrażenie, że "wynegocjowana" cena sprzedaży była taka, jaką dawał kupujący.
Umowa sprzedaży nie obejmowała będących własnością Polmosu trzech marek - wódek Polonaise, Biała Dama i Łańcut. Pieniądze ze sprzedaży tych alkoholi stanowią połowę zysków Polmosu.

Według NIK, ministerstwo nie mogło podzielić majątku spółki na dwie części, gdyż nie pozwala na to ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji. Umowa w rażący sposób łamie więc prawo. Znak towarowy potraktowano jako jeden składnik wartości Polmosu, resztę majątku jako drugi. Według umowy, ministerstwo otrzymuje zapłatę za 85 proc. akcji drugiego składnika. CDC zapłaciło więc za jedną część Polmosu, choć de facto przejęło i znaki towarowe, które należą do całości majątku spółki. W efekcie kwota zakupu była pomniejszona nawet o połowę prawdziwej wartości zakładu.

Umowa prywatyzacyjna przewidywała sprzedaż znaków towarowych w dziwacznym, ustalonym przez MSP trybie. - Zobowiązuje ona nabywcę akcji, czyli nowego właściciela, do zorganizowania przetargu na sprzedaż... własnych znaków towarowych. To jest zupełnie niezgodne z prawem - mówi śledząca sprawę poseł Halina Murias (LPR).
Jeden z głównych zarzutów NIK pod adresem MSP to brak określenia minimalnej ceny sprzedaży znaków towarowych, formy przetargu oraz możliwości jego unieważnienia. Brak jakichkolwiek uregulowań dotyczących znaków towarowych umożliwia ich sprzedaż za dowolną kwotę.

Otwiera to drogę dla dwóch możliwości. CDC może sprzedać marki wódek za znacznie wyższą cenę niż 14 mln zł, za które nabyła akcję, lub wyzbyć się ich po zaniżonej cenie. To zależy od tego, do jakiego stanu nowy właściciel doprowadzi firmę. Na razie prawdopodobny wydaje się scenariusz degradacji firmy z 200-letnią tradycją i sprzedaży wraz ze znakami towarowymi za bezcen.

Wiele wskazuje na to, że spółka z Antyli będzie chciała się pozbyć akcji łańcuckiego Polmosu. Z równie niekorzystną dla Skarbu Państwa sytuacją mieliśmy do czynienia w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie Polmos został sprzedany za 32 mln zł, a za markę produkowanej tam wódki Żołądkowa Gorzka nowi właściciele uzyskali 38 mln zł.
Rząd broni się, że 85 proc. ze sprzedaży znaków towarowych Polmosu Łańcut ma zostać przekazanych Skarbowi Państwa. Zapomina, że umowa przewiduje pomniejszenie zobowiązania nowego właściciela do podwyższenia kapitału akcyjnego, jeśli przekaże te środki Skarbowi Państwa, który wychodzi więc z całego "sprytnego" zabiegu na zero.

- Istnieje bardzo pilne podjęcie działań zabezpieczających przed sprzedażą znaków towarowych. Jednocześnie muszą być podjęte działania unieważniające wadliwą i złodziejską umowę - wskazuje poseł Murias.
Inwestor miał zainwestować w Polmos 1,7 mln USD i wprowadzić na rynek amerykański łańcuckie wódki. Do dziś CDC nie podjęła żadnych działań inwestycyjnych.
O przyszłość zakładu i miejsca pracy obawiają się pracownicy Polmosu.
Spółka zatrudnia teraz ok. 250 osób. Podpisany przez CDC pakiet socjalny przewidywał, że przez co najmniej półtora roku nikt nie zostanie zwolniony. Obietnice pozostały tylko na papierze. Nowy właściciel planuje zwolnienia. To, że jeszcze do nich nie doszło, jest wynikiem interwencji łańcuckich samorządowców i posłów z Podkarpacia.

Bezrobocie w mieście wynosi już ok. 17 proc., a mieszkańcy wciąż pamiętają likwidację innych dużych zakładów, m.in. odzieżowego.
- CDC nie jest zainteresowane działalnością zakładu. Spółka zmierza do upadłości. NIK skierowała wniosek do prokuratury, sytuacja w Polmosie będzie więc dalej badana. Pozostaje pytanie, ile nieprawidłowości, które dziś są hipotezą, zostanie potwierdzonych - zauważa Murias.

- W ubiegłym tygodniu pismo do Grzegorza Kurczuka, ministra sprawiedliwości, skierowali posłowie z Podkarpacia. "Domagamy się wszczęcia śledztwa w sprawie sprzedaży Fabryki Wódek Polmos Łańcut S.A. i natychmiastowego wstrzymania sprzedaży znaków towarowych. Spodziewamy się, że w wyniku śledztwa proces prywatyzacji zostanie unieważniony" - piszą parlamentarzyści.
Ewentualne unieważnienie prywatyzacji łańcuckiego Polmosu udowodni, że podejmując właściwe działania, można wygrywać sprawy o newralgicznym dla Polski znaczeniu.


Mikrosłuchawka
+ Dodaj komentarz

Komentarze (0):




Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę