Dodawanie komentarza

Do tematu: Spisek... czy prowokacja?

Spisek... czy prowokacja?

Piotr Bączek - Tygodnik "Głos" | 2004-10-11 03:50:22

Dziwnym trafem politycy piastujący cztery najważniejsze urzędy w Polsce - Prezydenta RP, Premiera, szefa MSWiA oraz Ministra Spraw Zagranicznych - byli oskarżani w przeszłości o związki z komunistycznymi służbami specjalnymi. Wprawdzie dwaj z nich zostali uniewinnieni, jedna sprawa została umorzona i tylko jedna osoba ma jeszcze proces lustracyjny, to kumulacja osób oskarżanych o takie związki rodzi pytanie - czy jest to przypadek, czy reguła? Czy oskarżenia o współpracę z SB, WSW, KGB są przepustką na salony władzy?

Wicepremier i szef MSWiA Józef Oleksy - afera "Olina" i niezakonczony proces lustracyjny

Pomimo upływu czterech lat nadal nie zakończył się proces Józefa Oleksego, który w 1999 r. został oskarżony o współpracę z wywiadem wojskowym PRL. W swoim oświadczeniu lustracyjnym Oleksy napisał, że nie współpracował z komunistycznymi służbami specjalnymi, lecz dołączył do oświadczenia dopisek, w którym poinformował, że na początku lat siedemdziesiątych odbył przeszkolenie w wojskach rozpoznania.

W materiałach zachowały się teczka personalna i teczka pracy Oleksego. Według ustaleń sądu Oleksy nawiązał kontakty z wywiadem w 1969 roku, po ukończeniu przez niego studiów na SGPiS (oficerowie wywiadu mieli wskazać na niego, jako na optymalnego kandydata do współpracy). 23 stycznia 1970 roku podpisał on zgodę na przeszkolenie i w tym samym roku wyjechał do Strasburga. W aktach sprawy zachowała się notatka oficera prowadzącego tę rozmowę oraz notatka jego zwierzchnika. Podczas tej rozmowy Oleksy otrzymał pseudonim. Ponieważ jednak na procesie wypierał się faktu, że otrzymał pseudonim, a w aktach sprawy znajdują się materiały podpisane tym pseudonimem, sporządzono dwie niezależne ekspertyzy. Ekspertyza sporządzona przez UOP jednoznacznie stwierdza, że na dokumencie widnieje podpis złożony przez Oleksego, natomiast druga ekspertyza zrobiona przez Instytut Ekspertyz Sądowych mówi o "bardzo dużym prawdopodobieństwie".
Przed wyjazdem do Strasburga Oleksy został "odpowiednio poinstruowany" przez oficerów wywiadu, otrzymał też zadanie wskazania kogoś, jako kandydata do zwerbowania. Po powrocie złożył czternastostronicowy raport. Do 1973 roku spotykał się z prowadzącym go oficerem dziewięć razy, w 1973 roku zmienił się oficer prowadzący; ogółem odbyło się ponad 20 spotkań (tylko od czerwca 1973 roku do listopada 1974 roku spotykał się z oficerem prowadzącym 16 razy); podczas spotkań przekazywał dokumenty.

Pod koniec 1974 roku sygnalizuje, że chce się skupić na pracy doktorskiej i współpraca została przerwana na trzy lata. 27 czerwca 1978 roku Oleksy podpisał oświadczenie, że kończy współpracę z wywiadem wojskowym. Tłumaczy, że musi zająć się obroną pracy doktorskiej, ale dodaje też niezmiernie interesujący powód. Stwierdza mianowicie, że są przecieki dotyczące jego współpracy z wywiadem.

Przed wypełnieniem oświadczenia lustracyjnego Oleksy zwrócił się do ówczesnego ministra obrony narodowej Stanisława Dobrzańskiego o odpowiedź, czy istniejące w archiwach materiały "uzasadniają współpracę z wywiadem PRL". Według Oleksego Kazimierz Głowacki, ówczesny szef WSI, miał stwierdzić, że nie ma takich materiałów.

Sąd I instancji uznał w 2000 r., że były premier w swoim oświadczeniu lustracyjnym zataił, iż w latach 1970-1978 był tajnym współpracownikiem wywiadu wojskowego PRL. Jednak sąd II instancji w 2001 r. uwzględnił apelację Oleksego i zwrócił sprawę I instancji.

W grudniu 2003 r. Rzecznik Interesu Publicznego złożył nowy wniosek dowodowy - 27 teczek zawierających około 3 tys. stron nowych dokumentów.
Oleksy został również oskarżany o współpracę z obcym wywiadem. Takie oskarżenia sformułował w wystąpieniu sejmowym 22 grudnia 1995 r. ówczesny szef MSW Andrzej Milczanowski. Oświadczył on, że premier Oleksy współpracował z obcym wywiadem w latach 1982-1995 i był przez ten wywiad zarejestrowany jako "kwalifikowane źródło informacji". Milczanowski nie poinformował, o jaki wywiad chodzi. Dodał, że Oleksy przekazywał wiele dokumentów, w tym także tajnych.
Media podawały wtedy, że współpraca Oleksego z sowieckimi służbami miała rozpocząć się już wówczas, gdy sprawował on funkcję I sekretarza KW PZPR w Białej Podlaskiej. W archiwach rosyjskiego wywiadu Oleksy miał być zarejestrowany pod pseudonimem "Olin". Oleksego miał zwerbować I sekretarz ambasady radzieckiej w Warszawie Władimir Ałganow. Ałganow zatrudniony był przez pewien czas w firmie Andrzeja Kuny i Aleksandra Żagla POLMARCK. Nazwiska obydwu "biznesmenów" pojawiały się w kontekście sfery FOZZ-u. Kuna i Żagiel byli wspólnikami Sławomira Wiatra w firmie MITPOL oraz w spółkach Press Service, Saga.
Po kilkunastu miesiącach wojskowa prokuratura oczyściła Oleksego i zaniechała dalszego śledztwa. 17 maja 1996 roku "Życie Warszawy" opublikowało fragmenty uzasadnienia postanowienia o umorzeniu śledztwa. Pojawiło się tam nazwisko pułkownika KGB Grigorija Jakimiszyna, pracownika konsulatu w Gdańsku, następcy Ałganowa, który miał być rosyjskim agentem przewerbowanym przez polski kontrwywiad. Dokument ten w wersji oryginalnej bez wykropkowanych nazwisk prokurator Sławomir Gorzkiewicz bezprawnie udostępnił Oleksemu (śledztwo toczyło się bowiem "w sprawie", a Oleksy był tylko "świadkiem"). W materiałach tych znajdowała się notatka o informacjach przekazywanych KGB przez Oleksego do kwietnia 1992 roku. Jakimiszyn miał przejąć kontakt po Oleksym, gdyż Ałganow odszedł ze służby w wywiadzie. Jednak Oleksy nie był jedynym liderem postkomunistów, którego nazwisko pojawiło się w aferze Olina.

Prezydent Aleksander Kwaśniewski - afery "Kata" i "Alka"

W styczniu 1996 r. tygodnik "Wprost" stwierdził, ze poza "Olinem" w elitach naszej władzy działa jeszcze czterech innych rosyjskich agentów, w tym m. in. o pseudonimach "Kat" i "Minim". Problemem jest również sprawa, kto się kryje za tymi dwoma ujawnionymi pseudonimami. Jeden z autorów tekstu we "Wprost", Stanisław Janecki, mówił: Wiemy, kim są "Kat" i "Minim". Wiemy także, kim są dwie inne osoby zakwalifikowane w Moskwie jako wartościowe źródła informacji. Zastanawiamy się, co z tą wiedzą zrobić. Nasza decyzja będzie zależała od tego, jak będzie się rozwijać sytuacja w Polsce.
Kilka miesięcy później Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa, podczas konferencji wspomniał nazwisko prezydenta w związku z rosyjskim agentem o pseudonimie "Kat", a nazwisko ówczesnego szefa URM Leszka Millera w powiązaniu z agentem o pseudonimie "Minim". Moczydłowski powiedział: Pozostaje zadać pytanie ministrowi spraw wewnętrznych Zbigniewowi Siemiątkowskiemu, czy być może nie jest tak, że snuje się podejrzenia, iż za pseudonimami Kat stoi nazwisko Aleksandra Kwaśniewskiego, a Minim nazwisko Leszka Millera. Zdaniem Kwaśniewskiego było to oszczerstwo, nawet, jeśli jest "ze znakiem zapytania". Moczydłowski nie odwołał tych sugestii, a Prokuratura Wojewódzka w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa przeciwko Moczydłowskiemu.

Kwaśniewski miał też sprawę lustracyjną. W sierpniu 2000 roku UOP przesłał do sądu lustracyjnego dokumenty mające świadczyć o jego współpracy z SB. Dokumenty przekazane przez UOP - które nie były wcześniej znane ani rzecznikowi interesu publicznego, ani ministrowi-koordynatorowi służb specjalnych - wskazywały, że istniał agent "Alek", który pracował w "Życiu Warszawy". Kwaśniewski zaprzeczył tym informacjom, twierdził, że nie pracował w tej gazecie. Po kilkunastu dniach procesu sąd lustracyjny orzekł, że Kwaśniewski nie skłamał w swoim oświadczeniu. Jednocześnie stwierdził, iż "zabezpieczenie operacyjne" w materiałach służby bezpieczeństwa i późniejsza zmiana jego kwalifikacji na "tajnego współpracownika" o pseudonimie Alek dotyczą Aleksandra Kwaśniewskiego. Jak stwierdził w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Grzegorz Karziewicz materiały przekazane przez UOP były autentyczne: Nie ma podstaw do kwestionowania rzetelności przekazanych materiałów. Udostępnione na żądanie sądu oryginały dziennika rejestracyjnego i dzienników koordynacyjnych zawierają wpisy autentyczne (…). Z dokumentów tych (…) wynika, że w 1982 roku dokonano zabezpieczenia wskazanej osoby pod pozycją 72204, a w 1983 roku zmieniono kwalifikację, przyjmując, iż jest to tajny współpracownik o pseudonimie "Alek". (…) Zarówno to zabezpieczenie, jak i zmiana kwalifikacji na tajnego współpracownika dotyczy osoby pana Aleksandra Kwaśniewskiego.

Przewodniczący składu sędziowskiego stwierdził także, że nie było możliwości sprawdzenia, czy zakwalifikowanie Kwaśniewskiego jako TW było zgodne ze stanem rzeczywistym, ponieważ sąd nie otrzymał ani kart rejestracyjnych, ani teczki personalnej tajnego współpracownika. Sędziowie nie uzyskali także informacji, czy złożył on ustną bądź pisemną deklarację współpracy.

Później ujawniono także, że UOP znalazł materiały operacyjne z okresu olimpiady w Seulu, kiedy Kwaśniewski był ministrem sportu. Już po zakończeniu procesu lustracyjnego Kwaśniewskiego koordynator służb specjalny min. Janusz Pałubicki mówił w Sejmie, że była to notatka służbowa z 3 września 1988 r.: Melduję, że w 229-osobowym składzie ekipy narodowej udającej się na igrzyska olimpijskie w Seulu uplasowano 29 osobowych źródeł informacji różnej kategorii, a mianowicie... - i tu wymieniają różne kategorie. Później podają, na kontakcie jakiego wydziału znajdowały się te źródła. A później mówią: wymienione źródła uplasowane są: 3 TW, 1 konsultant, 1 KS, czyli kontakt specjalny - w ścisłym kierownictwie ekipy. Archiwiści Urzędu Ochrony Państwa wzięli powszechnie dostępną książkę, w której przeczytali: Kierownictwo polskiej ekipy składa się z następujących osób: prezesa PKOZ ministra Aleksandra Kwaśniewskiego, szefa misji olimpijskiej dr. Stefana Paszczyka, zastępcy szefa misji, szefa zespołu sportowego Janusza Tracewskiego, attache olimpijskiego dr. Zygmunta Szulca, sekretarza generalnego PKOl Janusza Pawluka, szefa zespołu organizacyjnego Zbigniewa Sikory, szefa zespołu medycznego Zbigniewa Rusina. Proszę państwa, 7 osób w kierownictwie, oficjalnie, w oficjalnym wydruku. I notatka służbowa, że wymienione źródła uplasowane są w ścisłym kierownictwie ekipy.

Premier Leszek Miller - afera "Minima" i moskiewskich pieniędzy

Także Leszek Miller uznał, że tygodnik "Wprost" dopuścił się przestępstwa, publikując nieprawdziwe informacje na temat związków agenturalnych liderów SdRP.
Należy jednak pamiętać, Miller miał - w związku z organizowaniem zaplecza gospodarczego PZPR - szerokie kontakty z Rosjanami.
W Polsce Miller odpowiadał za sprawy gospodarcze i finansowe upadającej partii komunistycznej. Już pod koniec lat 80-tych, mocą decyzji Biura Politycznego KC, został zobowiązany do nadzorowania działań z zakresu m.in. ochrony kadry partyjnej (administracja gospodarcza, państwowa, organizacje społeczne) oraz oszczędności budżetowych i rozwijania działalności gospodarczej partii. W grudniu 1989 r., na podstawie decyzji I sekretarza PZPR Mieczysława Rakowskiego, Miller rejestruje razem z Mieczysławem Wilczkiem spółkę Agencja Gospodarcza: Na wniosek sekretariatu KC, Biuro Polityczne KC PZPR powierza ustanowienie "Agencji Gospodarczej" jednoosobowej spółki z o.o. KC PZPR towarzyszom Leszkowi Millerowi (sekretarz KC PZPR) i Mieczysławowi Wilczkowi (pełnomocnik KC ds. działalności gospodarczej).

W maju 1990 r. Agencję przejęła SdRP, nowym prezesem został Wiesław Huszcza, skarbnik SdRP. Miller był również jednym z inicjatorów powołania 6 maja 1991 r. polsko-radzieckiej instytucji pod nazwa Fundacja Współpraca, Nauka i Kultura założonej przez SdRP i ANS przy KC KPZR. Inni inicjatorzy to Tadeusz Szmajdziński, Wiesław Huszcza, Tadeusz Iwiński, Piotr Mochnaczewski, Tadeusz Rzepecki, Zenon Poznański. Stronę ZSRR reprezentowali Władimir Worobiow, Wilhelm Jewgieniewicz Sudbin. Miller razem z Leonidem N. Ponomariewem przewodniczył Radzie Fundacji.

Kilka lat temu tygodnik "Wprost" podał, że na początku 1990 r. Miller oraz Kwaśniewski i Huszcza ukryli i przekazali w depozyt kwotę równą ok. 7,5 mln dolarów adwokatowi Mirosławowi Brychowi.

W celu koordynacji działań gospodarczych Miller przebywał w Moskwie - w listopadzie 1989 r. oraz w maju i wrześniu 1990 r. Rozmawiał na temat wspólnych przedsięwzięć "bratnich partii". W lutym 1990 r. Miller wystosował list do A. Jakowlewa, członka Biura Politycznego i sekretarza KC KPZR, w którym informował m.in., że współpracą gospodarczą w imieniu SdRP zajmować się będzie spółka Agencja Gospodarcza. W związku z tym prosił o życzliwy stosunek do Agencji, a jednocześnie zaproponował powołanie polsko-radzieckiej spółki Polorossa przez Fundacje Wschód-Zachód. W kwietniu 1990 r. wysłano do Moskwy delegację SdRP z Wiesławem Huszczą. W trakcie rozmów poruszono sprawy ekonomiczno-gospodarcze. Zaproponowano rozwijanie aktywnej działalności gospodarczej, przerzucanie środków za granicę, aby zachować je i spowodować ich wzrost. Stwierdzono, że utworzone zostały spółki w Wiedniu i Nowym Jorku, a SdRP utrzymuje kontakty gospodarcze z socjaldemokratami z Austrii i Włoch, nawiązuje też z Finami. Część środków (6 mln dol. i 4 mld zł) byłej PZPR włożono w spółki akcyjne. Działacze SdRP prosili Rosjan o kredyt do końca roku, przedstawili szereg inicjatyw (np. możliwość nabycia złomu w jednostkach armii radzieckiej w Polsce i na Węgrzech, dostawy deficytowych towarów do ZSRR, budowy zakładów przetwarzania odpadów tekstylnych i hoteli w Moskwie i Suchumi).

Jednocześnie SdRP (prawdopodobnie Huszcza) wystosował list intencyjny z ofertą (wymiany elektroniki, inwestycji w przetwórstwo naftowe, produkcji wędlin) oraz z prośba o pożyczkę 50 ml rubli na dwa lata. W maju Huszcza w liście do Konowałowa złożył poręczenie dla trzech osób m.in. ze spółki Medicat. W tym samym miesiącu działacze SdRP odwiedzili Moskwę. Obok Millera w rozmowach uczestniczyli Tadeusz Iwiński, Janusz Zemke. Po powrocie Miller mówił, że strona radziecka jest bardzo zainteresowana odnowieniem kontaktów gospodarczych. Zadeklarował też, że niektóre międzynarodowe akcje będą wspólnie prowadzone przez SdRP i KPZR: Uzyskaliśmy zapewnienie poparcia naszych kroków, także na arenie międzynarodowej. Natomiast Zemke stwierdził: Posłowie związani z SdRP w zasadniczych sprawach popierają polski rząd, w wielu jednak konkretnych rozwiązaniach wyrażają krytyczną opinię bądź też występują przeciwko rządowym propozycjom.

W lipcu (nomen omen, 22-go) Miller został przyjęty w Moskwie przez wiceprezydenta Gienadija Janajewa. Według oficjalnych zapewnień tematem rozmów był układ w nowej Europie i polsko-radzieckie kontakty handlowe. Jednak w myśl zachowanych i ujawnionych przez "Gazetę Polską" notatek w czasie rozmów (m.in. z zastępcą sekretarza generalnego KPZR Iwaszką) Miller ocenił sytuację polityczną. Sprzeciwiał się wizycie Wałęsy w Moskwie przed wyborami parlamentarnymi, twierdził, że zostanie ona wykorzystana do umocnienia jego pozycji w kraju i zagranicą. Miller wyraził nadzieję na ustanowienie zakresu ekonomicznej współpracy z KPZR, zwrócił się o pomoc w zdobyciu papieru gazetowego i otrzymaniu licencji na wywóz do Polski.

W następnym miesiącu Miller, Aleksander Kwaśniewski, Wiesław Huszcza i Sławomir Wiatr przebywali na Krymie, był to czas puczu Janajewa. Po powrocie do Polski Miller mówił, że w rozmowach z Rosjanami: Koncentrowaliśmy się na roli i miejscu Polski w nowym kształtującym się ładzie europejskim.... Mówiliśmy też o możliwościach poprawy stosunków gospodarczych.... W prowadzonych rozmowach staraliśmy się przekonać partnerów radzieckich o konieczności przywrócenia między naszymi krajami wymiany handlowej "towar za towar".

Tymczasem poseł OKP Mieczysław Gil oskarżył działaczy SdRP o kontakty z puczystami i spisek. Gil dostał list od Andrzeja Milczanowskiego potwierdzający, że Miller i Huszcza przebywali w ośrodku KPZR na Krymie, do 18 sierpnia był tam Borys Pugo jeden z puczystów. Z kolei poseł Edward Krasowski wystąpił do UOP o wszczęcie postępowania wyjaśniającego sprawę kontaktów szefów SdRP z organizatorami puczu, czy 17 sierpnia Huszcza spotkał się z Pugo i czy został ustalony termin spotkania Millera z Janajewem? Huszcza zaprzeczał tym domysłom.

Na uwagę zasługuje także sprawa "moskiewskiej pożyczki". W 1991 roku rosyjska prasa, a później i polska, wydrukowała materiały związane z tzw. "moskiewską pożyczką", czyli przekazaniem przez KPZR pieniędzy dla postkomunistów w Polsce. W myśl zeznań W. Szewczenki dostarczenie pieniędzy nastąpiło w gabinecie I sekretarza PZPR Mieczysława Rakowskiego: Swietłow przekazał dewizy, które były tam przeliczone. Przy przekazaniu pieniędzy obecny byłem ja i oficerowie łączności, a ze strony polskiej oprócz Rakowskiego, jego zastępca Miller i jeszcze dwóch mężczyzn. Dewizy dostarczono w workach dyplomatycznych, które nazywają się "walizami". Rakowski pokwitował odbiór dewiz.

W czasie przesłuchania Władimir Wierszynin mówił: W listopadzie 1990 r. na polecenie kierownictwa Wydziału Zagranicznego KC KPZR poleciałem do Warszawy, gdzie otrzymałem od Millera 600 tys. dolarów USA gotówka w mieszkaniu, do którego mnie przywieziono.

Natomiast Witalij Swietłow tak wspominał odbiór długu w październiku 1990: Wieczorem następnego dnia ja i Wierszynin przyjechaliśmy do mieszkania w rejonie Wilanowa. Po nas do mieszkania przyszli Miller Leszek z żoną. Miller i Wierszynin na kilka minut wyszli do drugiego pokoju. Ze słów Wierszynina dowiedziałem się, że w tamtym pokoju Miller przekazał Wierszyninowi egzemplarz umowy kredytowej z podpisem Rakowskiego o zwrocie 600 tys. dolarów USA.

Z kolei w notatce Janajewa dla Gorbaczowa z 25 X 1990 stwierdzono:...12 stycznia 1990 r. upływa termin spłaty kredytu. Podczas mojej wizyty roboczej w Polsce (17-20 X br.) M. Rakowski i sekretarz generalny CKW SdRP L. Miller... poinformowali mnie w zaufaniu, ze SdRP jest w wyjątkowo trudnej sytuacji materialnej z powodu dyskryminacyjnych działań obecnych władz... Z otrzymanego od nas kredytu pozostało ok. 700 tys. dol. 300 tys. wydano na założenie nowej gazety "Trybuna", 200 tys. - na wypłaty odpraw. Kierownictwo SdRP gotowe jest już teraz zwrócić KPZR 500 tys. dol., a pozostałe 200 tys. puścić w obieg, aby z tytułu otrzymywanych dochodów wypłacić dług ratami.

Również w notatce L. Szebarszyna z KGB dla W. Falina, kierownika wydziału międzynarodowego z 29 XI 1990 odnajdujemy wzmiankę o sposobie oddania długu: Zgodnie z waszą prośbą (nr 06/2-171 z 29 X 1990) przesyłamy otrzymaną przez Tow. Tow. Swietłowa W. A. i Wierszynina W. G. od L. Millera 2 listopada w Warszawie wartościowa przesyłkę, która została dostarczona z Polski kanałami KGB ZSRR.

Miller uznał te dokumenty za nieprawdziwe, a ich publikacje potraktował jako brudną grę polityczna. Sprawa pożyczki została umorzona w prokuraturze.

Sprawa wątku Ałganowa oraz wschodnich kontaktów Millera pojawiła się znowu przy okazji sprawy Olina i publikacji "Białej Księgi". W notatce operacyjnej z sierpnia 1994 r. stwierdzono, że Władimir Ałganow, były pracownik KGB i aktualnie oficer drugiej linii SWZ skontaktował się telefonicznie z Leszkiem Millerem, ówczesnym ministrem pracy i polityki socjalnej. Miesiąc później szef UOP Gromosław Czempiński w rozmowie marszałkiem Sejmu Józefem Oleksym poprosił o poinformowanie min. Millera, kim jest Ałganow, gdyż mamy uzasadnione podstawy przypuszczać, ze W.A. wykorzystuje swoje kontakty towarzyskie do zbierania informacji o charakterze wywiadowczym.

W innym miejscu "Białej Księgi" jeden z oficerów UOP rozmawiając z Rosjaninem mówił: Znam ciebie - 91 rok - szereg kontaktów było zanotowanych. Znam kwestie pieniędzy. Przekazywanie. Tam były dochodzenia prowadzone itd. - mówię o tej pożyczce pana Rakowskiego i obecnego ministra pracy - co zresztą jest wyjaśnione.

"Ekspress Wieczorny" twierdził, że Miller przekazywał pieniądze w mieszkaniu Władimira Ałganowa w Wilanowie. Po latach dziennik "Życie" ujawnił, ze Miller musiał znać Ałganowa od lat 80-tych. Uczestniczył - razem z ministrem sportu A. Kwaśniewskim oraz właśnie Ałganowem - w obchodach 1 maja 1987 r. w Skierniewicach. Razem odwiedzili też Towarzystwo Przyjaciół Skierniewic. Jeden z pracowników TPS mówił "Życiu": Dość niespodziewanie zadzwoniono wtedy z Komitetu, że pierwszy sekretarz chce zobaczyć naszą nową siedzibę. Przyjechała więc delegacja, w której był właśnie pan Ałganow. (...) Pewnie Ałganow był wtedy w komitecie u Millera i przyjechał z nimi.

Miller zaprzeczał także, że spotkał się z wysłannikiem KPZR w mieszkaniu Ałganowa oraz fakt, że Wierszynin był oficerem KGB. Nieprawdziwa miała być także - jak twierdził Miller - notatka Szebarszyna, w której opisał przekazanie pożyczki, gdyż nie wiedział jak znalazło się tam nazwisko Millera.

Minister Spraw Zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz - afera "Carexa"

Włodzimierz Cimoszewicz już w czasie studiów na wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego wstąpił do PZPR i aktywnie działał w Komitecie Uczelnianym. W 1977 r. wyjechał do Genewy na praktykę w ONZ. Latem 1980 r. był na praktyce w konsulacie PRL w szwedzkim Malmoe. Według opublikowanych zapisów archiwalnych MSW zachowała się informacja, że Cimoszewicz został zarejestrowany 25 września 1980 r przez Wydział II Departamentu I MSW jako tajny współpracownik o pseudonimie "Carex". Od 1980 do 1982 r. przebywał w Stanach Zjednoczonych (wchodził wówczas w skład POP PZPR przy konsulacie w Nowym Jorku). Później sam przyznawał, że w 1980 r. przedstawiciel MSZ zwracał się do niego z prośbą "o udzielenie pomocy polskiej służbie dyplomatycznej". Sprawa ta powróciła kilkanaście lat później podczas procesu lustracyjnego. Te informacje sprawiły, że Cimoszewicz znalazł się na tzw. "liście Macierewicza".

Sąd Apelacyjny, który rozpatrywał sprawę Cimoszewicza w 2001 r. uznał, że był on zarejestrowany i utrzymywał kontakt operacyjny z wywiadem PRL.

Sąd częściowo uznał racje Rzecznika Interesu Publicznego Bogusława Nizieńskiego stwierdzając, iż "jest bardzo prawdopodobne, że w 1980 roku Cimoszewicz zgodził się ustnie na współpracę z wywiadem PRL".

Jednak pomimo to sąd uwolnił go jednak od zarzutu kłamstwa lustracyjnego, gdyż o uznaniu kogoś za współpracownika tajnych służb nie decydują same zapisy rejestracyjne. Konieczne jest bowiem - jak to określono "zmaterializowanie się woli współpracy w jakichś rzeczywiście podjętych działaniach". Tymczasem nie było dowodów na podjęcie działań w ramach tej współpracy.

Sąd przedstawił fakty, z którymi - jak stwierdził - strony nie polemizowały. Stwierdził, że 1980 r. w związku z wyjazdem do Stanów Zjednoczonych Cimoszewicz stał się obiektem zainteresowania Departamentu I MSW i zostały w tej sprawie sporządzone dwa raporty - obydwa z września 1980 r.: raport o zezwoleniu na pozyskanie i raport o pozyskaniu. Wcześniej, w styczniu 1980 roku dokonano zabezpieczenia osoby Cimoszewicza. Z dziennika rejestracyjnego będącego w dyspozycji biura C MSW wynika, że zabezpieczenie to ustało 30 sierpnia 1984 roku. W ostatniej dekadzie września 1980 r. wydano polecenie założenia teczki operacyjnej i dokonano rejestracji.

Sąd stwierdził, iż nikt nie kwestionował autentyczności zapisów dotyczących rejestracji. Stwierdzono również, że nie ma niezgodności dotyczących okoliczności, jeśli chodzi o dokumenty operacyjne sporządzone w siedzibie Departamentu I MWS jak również za granicą w rezydenturze nowojorskiej, dlatego: Nie można jednoznacznie stwierdzić, że pozyskania Włodzimierza Cimoszewicza nie było. Zdaniem sądu do takiego wniosku prowadzą również zeznania świadków. W raporcie z pozyskania odnotowano fakt, iż z przeprowadzonej rozmowy nie ma pisemnego zobowiązania, a jest tylko ustne.

Sąd stwierdził także, że niewątpliwie dochodziło do kontaktów z przedstawicielami wywiadu zarówno za granicą jak i w kraju. Natomiast problemem pozostaje tylko kwestia świadomości Cimoszewicza, ale i w tej kwestii sąd przychylił się do stanowiska, że Cimoszewicz "był już wtedy osobą wykształconą o bardzo wysokim stopniu inteligencji" a zatem musiał zdawać sobie sprawę z charakteru spotkań.

W postanowieniu o zakończeniu współpracy z 1985 r. stwierdzono wyraźnie, że utrzymywano kontakt operacyjny. Współpraca nie przyniosła żadnych korzyści informacyjno-operacyjnych. Ostatecznie Sąd stwierdził, iż istnieje bardzo wysoki stopień prawdopodobieństwa zobowiązania się Cimoszewicza do współpracy. Jednak mimo tych wszystkich przesłanek uniewinnił Cimoszewicza. "Współpraca" w rozumieniu ustawy lustracyjnej jest rozumiana inaczej - musi to być coś, co znalazło swoje urzeczywistnienie.

Cimoszewicz niezadowolony z takich ocen nazwał ustne uzasadnienie wyroku "mętnym", a zapisy świadczące o jego współpracy uznał, że zostały sfałszowane.


Mikrosłuchawka
+ Dodaj komentarz

Komentarze (9):

cala prawda

...
~VD 2005-06-11 06:42:51


sprawdzice ten link !!!

...
~twp2 2005-05-19 08:14:59


To nie spisek to celowe

...
~Dexter 2005-04-10 15:13:11


spisek???

...
~romasz 2005-02-12 14:10:44


www.listawildsteina.abc [1]

...
~aqua 2005-02-03 12:04:16


współpraca

...
~snemuzyk@wp.pl 2005-02-01 13:07:43


Sznurek

...
~Ścigant 2004-10-11 16:32:08


No cóż,

...
~H4 2004-10-11 04:39:53





Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę