Dodawanie komentarza

Do tematu: Import czegoś, czego mamy pełno?

Import czegoś, czego mamy pełno?

Nasz Dziennik: Anna Ambroziak | 2004-09-13 20:06:34

W negocjacjach z Unią Europejską Polska zobowiązała się do zwiększenia produkcji energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych. W 2010 r. produkcja ma osiągnąć 12 proc., a w 2070 r. - blisko 75 proc. Obecnie wytwarzamy jej zaledwie nieco ponad 2,6 proc. Jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie, i to szybko, będziemy zmuszeni do importu energii odnawialnej z państw Unii, w sytuacji, gdy nasze krajowe złoża są w stanie pokryć całkowite zapotrzebowanie.

Zdaniem przedsiębiorców skupionych wokół Polskiego Towarzystwa Certyfikacji Energii, ekspertów branży oraz przedstawicieli opozycji parlamentarnej, warunek UE jest niemożliwy do spełnienia. W wyniku permanentnych zmian przepisów wytwórcy boją się angażować w produkcję tzw. energii zielonej (EZ), a odbiorcy w kupno. Problem dotyczy ponad 700 wytwórców krajowych i 40 spółek dystrybucyjnych. Ponadto w polskim ustawodawstwie brakuje regulacji chroniących odnawialne źródła energii (OŹE), co prowadzi często do nieracjonalnego ich wykorzystania. Zdaniem ekspertów, może to doprowadzić do zmniejszenia tych zasobów, a w efekcie - do konieczności importu energii z krajów Unii Europejskiej. Byłoby to wysoce niekorzystne ze względu na duży potencjał OŹE. Możliwa do uzyskania z nich energia elektryczna i cieplna 150 razy przewyższa roczne zapotrzebowanie Polski.

Dlatego z inicjatywy posłów Ligi Polskich Rodzin oraz współpracującego z nimi grona ekspertów powstał poselski projekt ustawy o racjonalnym wykorzystaniu odnawialnych zasobów energii. Projekt już od prawie półtora roku jest na etapie drugiego czytania w podkomisji sejmowej. Propozycja zmienia dysponenta OŹE z Ministerstwa Środowiska na gminy. Na podstawie posiadanych ekspertyz gmina będzie mogła wydzierżawić tereny bogate w OŹE, z zastrzeżeniem, że większość udziałów pozostaje w rękach samorządu. Miałoby to zapobiec ewentualnemu przejęciu tych złóż przez zagraniczne spółki. Rozwiązanie takie zapewniłoby gminom dochód, z którego mogłyby finansować zaopatrzenie w energię cieplną i elektryczną. Z wyliczeń ekspertów wynika, że łączny dochód gmin wyniósłby aż 100 mld zł.

W negocjacjach z Unią Europejską Polska zobowiązała się do zwiększenia produkcji EZ pochodzącej z OŹE. W 2010 r. ma ona osiągnąć 12 proc. całej produkcji, a w 2070 r. - blisko 75 proc. Energię zieloną stanowi głównie energia elektryczna i cieplna wyprodukowana z OŹE, takich jak wody geotermalne, wiatraki, baterie słoneczne.

Obowiązujące rozporządzenie ministerstwa gospodarki z 15 grudnia 2003 r. jako akt wykonawczy do ustawy Prawo energetyczne obliguje dystrybutorów do zakupu energii ze źródeł odnawialnych. Do 2010 r. wielkość zakupu ma sięgać 7,5 proc. ogółu energii, a w 2020 r. - 14 proc. Jak wynika z raportu Urzędu Regulacji Energetyki z 2002 r., z realizacji obowiązku zakupu energii na poziomie wymaganego progu 2,5 proc. wywiązało się zaledwie 7 spółek z ponad 180 firm objętych kontrolą.

Zdaniem przedsiębiorców z PTCE, obowiązek ten nie może być spełniony ze względu na zbyt wiele obwarowań prawnych, jakie musi pokonać potencjalny wytwórca EZ. I tak aby uzyskać pozwolenie na budowę spółki bazującej na OŹE, przedsiębiorca musi uzyskać zgodę wielu instytucji, w tym m.in. kilku ministerstw. Ponadto nie ma on żadnej gwarancji na to, że jego produkt zostanie zakupiony. Tylko w ciągu 4 ostatnich lat aż trzykrotnie zmieniało się rozporządzenie ministra gospodarki mówiące o obowiązku zakupu EZ.

Zdaniem prezesa zarządu PTCE Wojciecha Kułagowskiego, niestabilność prawa stwarza sytuację, w której zarówno sprzedający, jak i kupujący obawiają się podejmować długoterminowe inwestycje. Brak stabilności prawa ogranicza bowiem m.in. możliwości uzyskania kredytów bankowych.
Eksperci wskazują również na rabunkową eksploatację OŹE. Przykładem jest gospodarowanie wodami geotermalnymi. Czerpanie energii z tych wód powinno odbywać się w tzw. zamkniętym systemie, tzn. wody po wypłynięciu na powierzchnię i oddaniu ciepła powinny być zawrócone z powrotem pod ziemię. Tymczasem są one skierowywane do wód lokalnych (potoków, rzek). Nie ma więc możliwości ponownego ich wykorzystania. Jeżeli polityka państwa nie ulegnie zmianie, może dojść do tego, że Polska będzie zmuszona do importu EZ m.in. z krajów UE. Możliwe, podkreślają eksperci, że będzie to towar stosunkowo tani, gdyż ten typ energii nie jest w UE obłożony podatkiem energetycznym, tak jak ropa czy węgiel.
Tymczasem Polska jest jednym z najbardziej zasobnych w OŹE krajów w Europie. Same wody geotermalne mogą na wiele lat zabezpieczyć potrzeby energetyczne kraju.
- Może to dać ponad 100 razy więcej energii niż całe roczne zapotrzebowanie energetyczne Polski - tłumaczy prof. Jacek Zimny z Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Robotyki Katedry Maszyn i Urządzeń Energetycznych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Ponadto koszt produkcji EZ jest niższy niż energii uzyskanej z innych surowców. Koszt wyprodukowania 1 gigadżula EZ to tylko 10 zł; dla porównania: koszt wyprodukowania energii z węgla w tych samych ilościach jest dwukrotnie wyższy.


Mikrosłuchawka
+ Dodaj komentarz

Komentarze (0):




Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę