Dodawanie komentarza

Do tematu: Kredytowe bagno

Kredytowe bagno

Maciej Winnicki: ND | 2004-05-23 20:09:22

Zadłużenie polskich rodzin przekroczyło poziom 100 mld zł. To oznacza, że przeciętna 4-osobowa rodzina ma ponad 10 tys. zł długów. Jeszcze 10 lat temu byliśmy winni bankom dziesięć razy mniej. Coraz więcej rodzin popada z tego powodu w ogromne problemy. Gdy nie dają rady spłacać pożyczek i rat, do ich domów wkracza komornik, zabierając niekiedy dorobek całego życia. Banki są wobec zwykłego Kowalskiego bardziej bezwzględne niż wobec zadłużonego przedsiębiorstwa. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób popiera pomysł udzielenia pomocy zadłużonym Polakom, aby uratować choć resztki ich majątków.
Wszystkie te działania niewiele jednak dadzą, jeśli same banki nie zmienią sposobów postępowania wobec zaciągających kredyty i tych, którzy mają problemy z ich spłatą. Bankowców trudno jednak przekonać do zmiany przyzwyczajeń, choć im też przyniosłyby określone i wymierne korzyści.

Pożyczamy na wszystko

Banki oferują swoim klientom pożyczki okazjonalne, np. wiosenne albo świąteczne, które można wydawać na dowolny cel: wczasy, prezenty, ubrania itd. W dodatku mamy też możliwość otrzymania z banku kart kredytowych, co dodatkowo skłania do zakupów.

Kredytów i pożyczek udzielają u nas nie tylko banki, ale i wiele agencji kredytowych, choć trzeba pamiętać, że one też obracają pieniędzmi bankowymi. Oprócz pożyczania pieniędzy w gotówce możemy też korzystać ze sprzedaży ratalnej. Ale to także pieniądze bankowe, choć klientom może wydawać się, że pożyczają je w sklepie. Na raty można kupić w Polsce praktycznie każdą rzecz: od drobnych artykułów gospodarstwa domowego, przez sprzęt RTV, komputery, po mieszkania i samochody. Choć możliwość kupowania na raty ułatwia wielu niezamożnym rodakom zakup potrzebnych towarów, to jednak właśnie z powodu postępującego ubożenia społeczeństwa system ratalny jest głównym winowajcą rosnącego zadłużenia Polaków.
Co zdecydowało o tym, że tak chętnie bierzemy kredyty? Niektórzy bankowcy szacują, że w tym roku poziom zadłużenia gospodarstw domowych może przekroczyć nawet 130 mld zł, czyli osiągnie poziom zadłużenia przedsiębiorstw (!). Główny powód to upowszechnianie przez media postaw konsumpcyjnych. Polaków namawia się, aby szybko osiągnęli poziom przynajmniej średnio zamożnych ludzi z innych krajów. Wielu ulega tej propagandzie, a ponieważ nie mamy oszczędności, aby kupić nowy telewizor, lodówkę, samochód, zaciągamy kredyty. Mimo wysokiego bezrobocia większość z nas liczy, że ominą go problemy z pracą i bierzemy kredyty bez opamiętania. Tym bardziej że oferta kredytowa przedstawiana jest jako coraz atrakcyjniejsza. Reklamy przekonują, że wystarczy wejść do banku, żeby dostać kilka tysięcy złotych pożyczki. Sklepy proponują z kolei kupowanie na raty bez odsetek. W dodatku wśród osób, które wezmą kredyty, losuje się niekiedy różne nagrody. To wszystko jeszcze bardziej nakręca spiralę kredytową.
Atmosfera w Polsce sprzyja kredytobiorcom jeszcze z innych powodów. Przekonuje się nas bowiem, że poziom zadłużenia polskich rodzin jest i tak bardzo niski w stosunku do społeczeństw zachodnich. Bo tam ludzie spłacają pożyczki wzięte na kupno domu, jego wyposażenia, samochodu, studia dzieci i jakoś sobie radzą. Ponadto, robiąc zakupy na kredyt - dowodzą ekonomiści - zwiększamy zamówienia w polskich zakładach, dajemy ludziom pracę, po prostu podnosimy koniunkturę i przyczyniamy się do wzrostu gospodarczego. To jednak tylko jedna strona medalu, druga kryje w sobie wiele ludzkich tragedii związanych z niespłaconymi kredytami.

Oddaj pieniądze
Wszyscy są zadowoleni, gdy pożyczkobiorca spłaca swoje zadłużenie. Są banki, które swoim klientom wysyłają kartki świąteczne, informują o nowych ofertach kredytowych, kuszą coraz to niższym oprocentowaniem. Ale sytuacja diametralnie się zmienia, gdy kredyt nie jest spłacany. Najpierw bank przesyła monity, potem pisma ostrzegające przed egzekucją długów, wreszcie nasza sprawa trafia do sądu i windykacji. Uprzejmości się kończą, a bank staje się bezwzględny w dochodzeniu swoich roszczeń. Nie tylko stara się odzyskać swoje pieniądze, ale nalicza też bardzo wysokie karne odsetki.

Wprawdzie banki nie chcą angażować w spory z klientami sądów i komorników, ale też nie wahają się przed podejmowaniem takich kroków. Pół biedy, jeśli w zamian za niespłacony kredyt samochodowy bank zabiera nam pojazd. Gorzej, gdy zobowiązania z tytułu innych kredytów powodują zabranie na licytację innych składników majątku albo całego mieszkania, bo i tak się niestety zdarza. Ludzie tracą wtedy dorobek życia i taka sytuacja jest niedopuszczalna.

Na pewno nikt nie wzywa do nieoddawania bankom pieniędzy, bo jeśli ktoś pożycza, to powinien zwrócić kredyt. Szkoda tylko, że Polacy mają do czynienia z reguły z bezdusznymi bankowcami. Bankowe służby windykacyjne nękają klientów telefonami, pismami z żądaniem spłaty kredytów. Ludzie dokąd tylko mogą starają się to robić: naruszają "żelazne oszczędności" domowe, ograniczają zakupy ubrań, jedzenia, nie posyłają dzieci na dodatkowe lekcje języka obcego lub zajęcia sportowe - słowem ograniczają swoje wydatki do minimum, byle tylko mieć pieniądze na kolejną ratę. Ale w pewnym momencie i tak zaczyna brakować, zwłaszcza gdy w domu ktoś z małżonków straci pracę albo nawet oboje. Wówczas, mając do wyboru kupno chleba i mleka albo spłatę kredytu, ludzie wybierają to pierwsze, co jest całkowicie zrozumiałe. Dla banków to jednak z reguły nie ma znaczenia - pieniądze mają być oddane i już.

W takiej sytuacji znalazł się pan Jakub (prosi o niepodawanie nazwiska). Był pracownikiem Telekomunikacji Polskiej, żona pracowała w oddziale jednego z banków. Na kredyt kupili samochód i wyposażenie mieszkania. - Zarabialiśmy bardzo dużo, mogliśmy na spłatę kredytów wydawać nawet 2 tys. zł miesięcznie - opowiada. Ale, niestety, niemal w jednej chwili zwolniono ich z pracy. Zostali z długami. Samochód prawie od razu oddali dilerowi, informując, że nie stać ich na spłatę. Za swoje odprawy spłacili kredyt mieszkaniowy, żeby komornik nie wszedł im na hipotekę. Gorzej było z pozostałymi kredytami. - Chciałem dogadać się z bankiem, liczyłem, że pójdą mi na rękę i wstrzymają na jakiś czas spłatę. Ale dali mi tylko trzy miesiące karencji. Pracy jednak dalej nie mieliśmy i do kredytu bank zaczął dopisywać karne odsetki - mówi pan Jakub.
Efekt był taki, że rodzina musiała sprzedać mieszkanie, żeby spłacić bank, który w tym czasie zdążył już wysłać do nich komornika. - Najgorsze jest to, że niedługo potem znalazłem pracę, od kilku miesięcy pracę ma też żona i moglibyśmy spokojnie spłacić resztę kredytu, ale bank nie poczekał - podkreśla pan Jakub.
W podobnej sytuacji znalazło się wielu Polaków. Pan Jakub sprzedał swój dom, żeby spłacić kredyt. Wielu jednak z nas nie ma nawet takiego majątku, żeby go spieniężyć. Ich sytuacja jest nieporównywalnie gorsza. Komornik wchodził im na pensje, zabierał część renty lub emerytury. Dawni kredytobiorcy znaleźli się w bardzo ciężkiej sytuacji. Nawet niektórzy bankowcy przyznają w nieoficjalnych rozmowach, że ich firmy są zbyt bezwzględne w ściąganiu należności. - System tak jest skonstruowany, że wynagrodzenie pracownika działu windykacji zależy od ilości pieniędzy, jaką ściągnie od osób zalegających ze spłatą kredytu. Dlatego wielu z nich jest bezwzględnych wobec klientów - mówi jeden z bankowców. - Starają się z nich wycisnąć, co tylko się da. Są przekonani, że ludzie, nawet gdy trwale zaprzestali spłaty pożyczonych pieniędzy, mają gdzieś pochowane zaskórniaki, które trzeba od nich wyciągnąć. A jak to nic nie daje, to wkracza komornik. Niestety, człowiek jest zredukowany do roli nierzetelnego klienta banku.

Nasz rozmówca podkreśla, że czasami wystarczyłoby trochę dobrej woli ze strony banku, a odzyskałby przynajmniej część pieniędzy bez konieczności windykacji komorniczej. Wielu ludzi, którzy spłacali po 500-600 zł miesięcznie, już nie jest w stanie tego robić. Ale często ich sytuacja finansowa pozwala im jeszcze na wysupłanie np. 100 zł miesięcznie. Rozsądny bank zadowoliłby się i taką kwotą, licząc, że za jakiś czas klient zacznie więcej zarabiać albo znajdzie pracę jego żona i znowu będą spłacali po 500 zł. To prawda, że opóźnia się zwrot kredytu, ale bank część pieniędzy jednak odzyskuje i to bez konieczności chodzenia po sądach.

Upadłość konieczna
Być może więcej rozsądku w relacjach banków z klientami przyniesie ustawa o tzw. upadłości osób fizycznych. Jej projekt już jest w Sejmie. Ustawa przewiduje, że każdy zadłużony obywatel będzie mógł w określonych warunkach ogłaszać niewypłacalność, tak jak robią to przedsiębiorstwa. Wówczas znajdzie się pod ochroną przed wierzycielami, banki nie będą mogły mu dalej naliczać karnych odsetek. Potem obie strony mogą próbować polubownie rozwiązać węzeł kredytowy.

Z początku część ekonomistów i wielu bankowców wręcz wyśmiewała ten projekt, próbowano ideę zdusić w zarodku. Zwyciężyło jednak przekonanie, że każdy człowiek, tak jak upadająca firma, może przeżywać obiektywne kłopoty finansowe (zwolnienie z pracy, ciężka choroba itp.). On też ma prawo do popełniania błędów w zarządzaniu swoimi pieniędzmi, przeinwestowania, robienia nietrafionych zakupów itd. Skoro firmy zarządzane często przez ekonomistów i prawników z ogromnym doświadczeniem biznesowym popadają w tarapaty, to dlaczego taka sytuacja nie może spotkać zwykłego Kowalskiego? On nie ma często takiej wiedzy, a ryzykuje jeszcze więcej.
Nie ma obawy, że ustawa spowoduje, że ludzie nagminnie nie będą spłacali kredytów. Każdy uczciwy człowiek, a takich poza naciągaczami i przestępcami jest zdecydowana większość, chce na czas regulować wszystkie rachunki. Państwo i prawo mają obowiązek bronić nie tylko firm, które mają kłopoty, ale i tysięcy obywateli, którzy są w podobnej sytuacji. A i banki, gdy będą wiedziały, że klient może ogłosić upadłość i nic nie odzyskają z długów, może chętniej niż teraz będą się zgadzać na różne formy restrukturyzacji zadłużenia kredytobiorców.


Mikrosłuchawka
+ Dodaj komentarz

Komentarze (5):

felieton jak z mojego życia

...
~yanki12 2008-05-07 21:04:13


pomoc finansowa

...
~Marco Polo 2008-01-26 17:42:41


polska to bagno

...
~piotr dluznik 2007-04-19 09:00:37


Zagraniczne banki stosując lichwę przyczyniają

...
~bama_boy 2004-05-25 09:42:58





Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę