Dodawanie komentarza

Do tematu: Z naruszeniem prawa

Z naruszeniem prawa

Małgorzata Goss/ND. | 2008-03-25 20:55:03

Zanim minister skarbu Aleksander Grad podpisze ugodę z Eureko BV, na mocy której wyciągnie z kieszeni każdego obywatela Polski po kilkaset złotych tytułem spłaty 36-miliardowego "odszkodowania" na rzecz holenderskiego inwestora, warto pokrótce przypomnieć historię prywatyzacji PZU i sporu arbitrażowego, jaki wybuchł na tle aneksu do umowy prywatyzacyjnej, oraz okoliczności wydania przez Trybunał Arbitrażowy niekorzystnego dla Polski wyroku.

Warto także zapoznać się ze zdaniem odrębnym do wyroku Trybunału Arbitrażowego zgłoszonym przez polskiego arbitra, wybitnego znawcę prawa międzynarodowego prywatnego - prof. Jerzego Rajskiego, który wykazał, że Trybunał Arbitrażowy w swoim wyroku naruszył podstawowe zasady prawa międzynarodowego. Ta opinia wyraźnie wskazuje polskim władzom dalszą ścieżkę postępowania.

Holenderska spółka Eureko BV w konsorcjum z postkomunistycznym BIG Bankiem Gdańskim w 1999 r. nabyła od Skarbu Państwa, reprezentowanego przez ministra Emila Wąsacza, mniejszościowy pakiet akcji PZU, największej i najstarszej polskiej firmy ubezpieczeniowej. Za akcje konsorcjum zapłaciło tylko 3 mld złotych. Artykuł 11 § ust. 3 umowy prywatyzacyjnej stwierdzał, iż wszelkie spory pomiędzy stronami wynikające z tej umowy, których strony nie będą mogły uregulować w drodze negocjacji w ciągu 30 dni, zostaną poddane rozstrzygnięciu przez polski sąd powszechny.

Feralny aneks

W kwietniu 2001 r. ówczesna minister skarbu w rządzie AWS - Unia Wolności Aldona Kamela-Sowińska podpisała dodatkowo aneks do umowy prywatyzacyjnej, którego celem było zakończenie wszystkich sporów, jakie w międzyczasie wybuchły między kontrahentami. Znalazło się w nim również stwierdzenie, że strony dołożą starań, aby wprowadzić PZU na giełdę w terminie do końca 2001 r., a jeśli to się nie uda - zobowiązują się ustalić nowy harmonogram przygotowania debiutu giełdowego PZU.
Z pomysłów wprowadzenia PZU na giełdę do końca 2001 r. nic nie wyszło (prospekt emisyjny trafił do prokuratury z powodu domniemanego sfałszowania), rozmów nad nowym harmonogramem oferty publicznej strony nie podjęły, za to atmosfera wokół prywatyzacji PZU nabrzmiewała z dnia na dzień. Prasa donosiła, że potentata, jakim jest PZU, sprzedano za grosze małej spółeczce, która nigdy nie prowadziła własnej działalności ubezpieczeniowej, że nabywca musiał pożyczyć pieniądze na zakup akcji PZU, ponieważ nie miał własnej gotówki etc. Poprzednik Aldony-Sowińskiej na ministerialnym fotelu - minister Andrzej Chronowski, już w 2000 r. jako pierwszy, i jak dotąd jedyny spośród przedstawicieli polskiego rządu, zdecydował poddać umowę prywatyzacyjną ocenie sądu. Zarzuty, jakie przedstawił w pozwie, pokrywają się z grubsza z tymi, które potem wysunęła komisja śledcza badająca tę prywatyzację. Za tę odważną decyzję minister Chronowski zapłacił utratą stanowiska. Jego pozew został wycofany przez następczynię - Kamelę-Sowińską, która zamiast sprawdzić w sądzie wadliwą umowę, wolała podpisać do niej dodatkowy aneks. To ten właśnie dokument stał się dla Eureko BV pretekstem do wytoczenia Polsce procesu arbitrażowego przed międzynarodowym Trybunałem Arbitrażowym w Londynie. Wniosek komisji śledczej o postawienie pani minister Kameli-Sowińskiej przed Trybunałem Stanu nie doczekał się dotąd realizacji.

Komisja sobie, arbitraż sobie...

Procedura arbitrażowa ruszyła 23 października 2002 roku. Eureko BV żądało w pozwie sprzedaży dalszych 21 proc. akcji PZU. Wszczynając tę procedurę, naruszyło umowę prywatyzacyjną w zakresie przyjętych zasad jurysdykcji - umowa wyraźnie stwierdzała, że właściwy do rozstrzygania wszelkich sporów z umowy jest sąd polski. Eureko jednak najwyraźniej obawiało się skierować sprawy do polskiego sądu, który orzekałby według polskiego prawa...

W styczniu 2005 r. powstała w Sejmie komisja śledcza, której zadaniem było zbadanie prywatyzacji PZU. Ustalenia tej komisji potwierdziły najgorsze przypuszczenia wysuwane przez media. Komisja udowodniła na podstawie zeznań świadków i badania dokumentów, że umowa prywatyzacyjna PZU (wraz z aneksem) jest nieważna z mocy prawa. We wnioskach końcowych komisja śledcza zwróciła się do ministra skarbu i do prokuratora generalnego, aby wystąpili do polskiego sądu o potwierdzenie tej nieważności, zgodnie z wymogami procedury.
W czasie, gdy w kraju odsłaniano kulisy afery prywatyzacyjnej, proces arbitrażowy wytoczony Polsce za granicą posuwał się naprzód, tak jakby jedno z drugim nie miało żadnego związku. Ustalenia komisji śledczej, z których wynika, że umowa prywatyzacyjna jest nieważna z mocy prawa, nie spotkały się z reakcją ze strony kolejnych rządów.
W sierpniu 2005 r., na miesiąc przed wyborami, Trybunał Arbitrażowy wydał niekorzystny dla nas wyrok, w którym stwierdził, iż Polska naruszyła polsko-holenderską konwencję o wzajemnej ochronie inwestycji. Polska miała jakoby naruszyć tę umowę międzypaństwową przez pozbawienie Eureko inwestycji w Polsce. Za "inwestycję" trybunał uznał mgliste deklaracje intencji zawarte w aneksie Kameli-Sowińskiej. Na podstawie tego orzeczenia Eureko BV domaga się dzisiaj 36-miliardowego odszkodowania od Polski.

Stronniczy wyrok

Wyrok arbitrażowy nie zapadł jednogłośnie. Poparli go: przewodniczący składu - sędzia Ives Fortiers, oraz arbiter ze strony Eureko - sędzia Stephen Schwebel. Arbiter wyznaczony przez Polskę - prof. Jerzy Rajski, znakomity znawca międzynarodowego prawa prywatnego i handlowego - zgłosił do wyroku zdanie odrębne. Wynika zeń, że wyrok w fundamentalny sposób narusza zasady prawa międzynarodowego i zapisy konwencji nowojorskiej z 1958 r., a jako taki może być bez trudu obalony na gruncie każdego krajowego porządku prawnego, gdyby Eureko chciało jego egzekucji. Według prof. Rajskiego, postępowanie arbitrażowe od początku było prowadzone pod z góry założoną tezę o polskiej winie, z pominięciem prawa polskiego jako właściwego dla tej umowy i bez udziału polskiej strony. Trybunał Arbitrażowy orzekający na podstawie konwencji o wzajemnej ochronie inwestycji (zw. BIT), zdaniem profesora, w ogóle nie był właściwy w tej sprawie, ponieważ przy prywatyzacji PZU stroną sporu nie było państwo polskie, jako strona wspomnianej Konwencji, lecz Skarb Państwa jako instytucja cywilnoprawna.
Nie tylko treść, ale i okoliczności wydania przez Trybunał Arbitrażowy tego kuriozalnego wyroku budzą poważne wątpliwości. Pełnomocnik strony polskiej Paul Alain Foriers w toku procesu zgłosił zastrzeżenia, co do bezstronności sędziego Schwebla. Po wydaniu niekorzystnego dla nas wyroku strona polska otrzymała informację, iż sędzia zataił swoje związki z amerykańską kancelarią Sidley Austin, działającą na rzecz spółki Cargill w sporze arbitrażowym przeciwko Polsce. Spór ten, podobnie jak spór z Eureko, również toczył się w oparciu o konwencję o wzajemnej ochronie inwestycji i zachodziła obawa, że wydanie niekorzystnego dla Polski orzeczenia w sporze z Eureko może być wykorzystane jako precedens na rzecz spółki Cargill. Po ujawnieniu tego faktu sędzia Schwebel - zamiast ustąpić ze składu orzekającego - zaczął zacierać ślady swoich związków z Sidley Austin, m.in. przez usunięcie informacji na ten temat z internetowych stron kancelarii. Polska wystąpiła do belgijskiego sądu o usunięcie Schwebla ze składu trybunału, ale wniosek został odrzucony. Mocna pozycja Schwebla w belgijskim środowisku prawniczym wynikała z tego, że przez 19 lat był sędzią Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, a przez 3 lata - jego przewodniczącym. Miał też za sobą karierę w Departamencie Stanu i w ONZ. Od lat występował w międzynarodowych procesach arbitrażowych. Polska Agencja Prasowa wytknęła mu, że już raz posłużył się wydanym przez siebie orzeczeniem jako precedensem w innym sporze, gdzie występował po jednej ze stron.


Mikrosłuchawka
+ Dodaj komentarz

Komentarze (0):




Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę