P R O W O K A C J A

Żeby zrozumieć polskie problemy najczęściej należy obrócić kota do góry ogonem, nie zapominając o głowie, która nie zawsze znajduje się tam, gdzie powinna. Tak było i tym razem. Gra służb specjalnych, za której postawioną hipotezę wczoraj uważano by nas za spiskowców, dziś okazuje się całkiem realna - realna i bardzo groźna. Okazuje się bowiem, że usunięcie Leppera z rządu było poważnym błędem przy pracy CBA, który jak bomba atomowa zdmuchnął ministra ze stanowiska grożąc upadkiem rządu. Nieodpowiedzialność działań czy też ich celowość?

W operacji CBA użyło najnowocześniejszej techniki i wyrafinowanych metod podsłuchu. Podrabiano dziesiątki dokumentów, tak dobrze, że nawet doświadczeni urzędnicy Ministerstwa Rolnictwa nie zauważyli nieprawidłowości.

CBA do inwigilacji używało m.in. najnowszego gadżetu - miniaturowego, bezzałogowego helikoptera z mikrofonem kierunkowym (o szacowanej wartości 80 000 zł - wg hota.pl).

Operacji nie udało się doprowadzić do końca. Lider Samoobrony nie został złapany za rękę. Dlaczego? Wójt gminy Mrągowo przez przypadek odkrył, że ktoś sfałszował jego pieczątkę - czytamy w "Dzienniku".

Wczoraj późnym wieczorem udało się potwierdzić "Dziennikowi", że wójt, urząd marszałkowski ani nawet Ministerstwo Rolnictwa nie mogli wiedzieć nic o działce, ani o składanych w ministerstwie rolnictwa dokumentach dotyczących jej odrolnienia. Sprawa działki od początku do końca była mistyfikacją przygotowaną na potrzeby tajnej operacji CBA.

Jak się zaczęło?

Dwaj biznesmeni Piotr Ryba i Andrzej Kryszyński powołując się na znajomości w Ministerstwie Rolnictwa, proponowali pomoc w odrolnieniu gruntów. CBA podstawiło im funkcjonariuszy, którzy wcielili się w rolę przedsiębiorców. Ci zaczęli roztaczać fantastyczne wizje - że na kilkudziesięciu hektarach pod Mrągowem wybudują miasteczko na kilka tysięcy mieszkańców.

Teren pod inwestycje miał także zostać pozyskany dzięki zasypaniu części jeziora Juksty. Piotr Ryba oraz Andrzej Kryszyński podjęli się załatwić sprawę w resorcie rolnictwa.

Wicepremier, według źródeł gazety w CBA, miał wydawać urzędnikom polecenia, by przyspieszali sprawę gruntu pod Mrągowem.

CBA postanowiło działać. Agenci podrobili decyzję urzędu gminy Mrągowo o odrolnieniu działki. Sfałszowali także pozytywną opinię Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie. Dokumenty przesłali do Ministerstwa Rolnictwa. Tu zaczęły się problemy.

CBA nie przewidziało bowiem wszystkiego. Zgodnie z niedawno wprowadzonymi regulacjami przed odrolnieniem działki Ministerstwo Rolnictwa musi wykonać jeszcze jeden ruch: sprawdzić, czy grunt nie należał do państwa. W tym celu ministerstwo posłało do gminy część dokumentów.

CBA nic o tym nie wiedziało i nie przejęło korespondencji - dlatego pojawiły się informacje o podrobionych dokumentach i cała sprawa wyszła na jaw.

Zapalnik odpalony

W momencie utraty pełnej kontroli nad operacją, w CBA podjęto decyzję o uciszeniu sprawy - niestety, informacje w najgorszej formie przedostały się do mediów. Z obawy o tajność operacyjną nie podjęto się oficjalnego powiązania działań agentów CBA ze sprawą pozwalając - już bez kontroli - na działania, które miały miejsce w ostatnich dniach.

Niestety, w sprawie pojawia się jeden bardzo ciekawy wątek. Ktoś od samego początku próbował "odstrzelić" Leppera z rządu - i nie było trudno tego wyczuć: