Dodawanie komentarza

Do tematu: Apelacje...neg ocjacje...

Apelacje...neg ocjacje...

Małgorzata Solecka, M.F., E.P.-Rzeczpospolita | 2004-01-03 16:31:42

W Wielkopolsce 2/3 lekarzy nie podjęła pracy w ramach podstawowej opieki medycznej.
Wielkopolska, Śląsk, Opolszczyzna, Dolny Śląsk, Podlasie, Lubuskie - w tych regionach mieszkańcy mogą mieć od piątku poważne kłopoty z otrzymaniem pomocy medycznej. Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej zamknęli gabinety i przychodnie. - Negocjujmy! - apeluje minister zdrowia.

Dane, które przedstawia Narodowy Fundusz Zdrowia, nie są złe: 80 procent Polaków ma zapewniony dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej. W dziesięciu województwach, nawet tam gdzie działa Porozumienie Zielonogórskie, skupiające lekarzy niezgadzających się na warunki kontraktowania świadczeń, pacjenci mogą normalnie korzystać z usług lekarzy. Od zamknięcia gabinetów odstąpili np. lekarze na Podkarpaciu, którzy nie podpisali kontraktów z NFZ. - Chcemy leczyć ludzi, ale warunki proponowane są nie do przyjęcia. Pacjentów nie obchodzą jednak nasze przepychanki z Funduszem - tłumaczy Adam Baranowski z Podkarpackiego Porozumienia Lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej.

Jednak sytuacja w sześciu województwach jest bardzo trudna. Najgorzej jest w Wielkopolsce, gdzie pracę podjęła jedna trzecia lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Na Śląsku blisko milion ubezpieczonych zostało bez swoich lekarzy. Na Opolszczyźnie opiekę nad połową pacjentów przejęły szpitale. Na Podlasiu są powiaty, w których tylko kilka procent pacjentów może korzystać z usług swojego lekarza. Przychodnie zamknęli również lubuscy lekarze rodzinni.

- Półtorej godziny jeżdżę po Poznaniu w poszukiwaniu lekarza - denerwował się 53-letni Roman z Poznania, który do Izby przyjęć Szpitala Klinicznego nr 2 przyjechał w piątek z bólami brzucha. - W mojej poradni stróż powiedział, że nieczynne. Byłem też w kilku innych miejscach i wszystko było zamknięte.

Tłum pacjentów kłębił się w poczekalni Izby Przyjęć Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Poznaniu. Żeby dostać się do lekarza, Grażyna Roszczyk przejechała 20 kilometrów. - Przyjechaliśmy z Chludowa. Na razie mam tylko kaszel, ale jak będę z tym dłużej czekać, to się może okazać, że mam zapalenie oskrzeli - martwiła się.

- Przed chwilą było tu czarno od ludzi - opowiada rejestratorka. Starsza kobieta z mężem, który cierpi na zapalenie żył, czekała na przyjęcie przez lekarza prawie cztery godziny. - Wszyscy już jesteśmy zmęczeni i rozgoryczeni - żaliła się.

Pacjentów, którzy chcieliby zasięgnąć porady, nie przyjmuje Samodzielny Szpital Publiczny im. Franciszka Raszei. - Dzisiaj przyjęliśmy kilka osób i robimy to tylko w sporadycznych przypadkach. Takich świadczeń nie będziemy udzielać, bo nie mamy możliwości - tłumaczy Adam Onyszkiewicz, dyrektor szpitala.

- To wszystko dopiero się zacznie. W okresie międzyświątecznym nigdy nie ma zbyt wielu pacjentów. Prawdziwe oblężenie czeka nas od poniedziałku - przewiduje Paweł Daszkiewicz, dyrektor Szpitala Klinicznego nr 5 w Poznaniu.

Z natłokiem pacjentów radzi sobie Wojskowy Szpital nr 111. - Ale to tylko dlatego, że mamy własną poradnię podstawowej opieki zdrowotnej i jak ktoś się do nas zgłasza, to odsyłamy go tam po poradę - mówi Ryszard Stankiewicz, komendant szpitala. Dużo więcej pracy ma Rejonowa Stacja Pogotowia. - Dużo częściej wyjeżdżamy na wezwania, ale pacjenci sami także zgłaszają się ambulatorium - wyjaśnia dyrektor Witold Draber.

Na Podlasiu połowa gabinetów zamknięta

Na Podlasiu nieczynna była połowa gabinetów lekarzy rodzinnych. - Najgorsza sytuacja jest w powiecie ziemskim białostockim. Tylko 3 procent pacjentów ma tam zapewnioną opiekę lekarzy rodzinnych - twierdzi szefowa białostockiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych Joanna Zabielska-Cieciuch. Lekarze stawiają pod znakiem zapytania twierdzenia Funduszu, że bez kontraktu mogą pacjentom wypisywać recepty refundowane czy skierowania na bezpłatne badania. - Decyzją prezesa NFZ Krzysztofa Panasa, każdy lekarz otrzymał kompetencje lekarza POZ. Od kiedy decyzje prezesa są ważniejsze niż ustawy? - mówi Zabielska-Cieciuch.

Wojewoda podlaski zwrócił się do prezydentów miast, burmistrzów, wójtów w regionie o zapewnienie szczegółowej informacji dla pacjentów, gdzie mogą skorzystać z opieki lekarskiej.

Minister potępia i apeluje

Minister zdrowia Leszek Sikorski potępił w piątek postępowanie lekarzy rodzinnych. Jego zdaniem medycy zachowują się nieetycznie, bo zostawili swoich pacjentów. - Wszyscy chcielibyśmy, żeby Fundusz miał więcej pieniędzy - stwierdził i dodał, że NFZ nadal zaprasza lekarzy, którzy nie zgadzają się na zasady proponowane przez Fundusz, do podjęcia rozmów.

Fundusz przedłużył czas na negocjacje do 15 stycznia. Do tego czasu obowiązuje "plan awaryjny": NFZ będzie płacić lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej, tym którzy nie mają kontraktów, na podstawie wystawionych rachunków, 15 złotych za każdą udzieloną poradę.

- Nie ma mowy o zmianie warunków kontraktów - zapowiadają jednak władze NFZ. Tymczasem lekarze nie podpisują kontraktów właśnie dlatego, że nie akceptują nowych warunków umów. Buntują się przede wszystkim przeciw obowiązkowi zapewnienia pacjentom całodobowej opieki, bo dodatkowe zadanie zostało nałożone bez podwyższenia stawki, jaką otrzymują za jednego pacjenta. - Więcej pieniędzy nie ma - odpowiadają zgodnie minister zdrowia i prezes NFZ Krzysztof Panas.

NFZ podkreśla, że większość lekarzy w całym kraju zgodziła się na proponowane warunki kontraktowania. Problemów nie ma m.in. w Łódzkiem, Kujawsko-Pomorskiem czy Świętokrzyskiem. Do ostatniej chwili ważyły się losy kontraktów na Lubelszczyźnie, gdzie po negocjacjach kontrakty podpisali niemal wszyscy lekarze. - Zdecydowaliśmy się podpisać umowy po tym, jak Fundusz poszedł się na pewne ustępstwa - mówi Anna Dzioba, rzecznik lubelskiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych. Lekarze uzyskali podniesienie stawki za jednego pacjenta, uzgodnili zasady opieki całodobowej.


Mikrosłuchawka
+ Dodaj komentarz

Komentarze (0):




Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę